Rynki czekają na wyniki wyborów prezydenckich w USA - we wtorek obecny prezydent Donald Trump zmierzył się byłym wiceprezydentem USA Joe Bidenem.
"Szczerze mówiąc, to wygraliśmy te wybory" - powiedział w noc wyborczą Donald Trump, choć na takie deklaracje było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Najnowsze doniesienia sugerują, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę Bidena.
Demokratyczny kandydat na prezydenta Joe Biden ma już 253 głosy elektorskie, a Donald Trump - 213. Do zwycięstwa potrzebnych jest minimum 270 głosów elektorskich. W dalszym ciągu czekamy na wyniki z sześciu stanów: Alaska, Arizona, Nevada, Georgia, Karolina Północna i Pensylwania.
- Początkowe umocnienie dolara na doniesienia o dużo lepszym od oczekiwań wyniku Donalda Trumpa ustąpiło, gdy wynik zaczął przechylać się na korzyść Joe Bidena. Towarzyszył temu wyraźny wzrost apetytu na ryzyko, co przełożyło się na osłabienie dolara i umocnienie walut gospodarek wschodzących (w tym złotego, który jednak później osłabił się w związku ze wzrostem prawdopodobieństwa wprowadzenia pełnego lockdownu) - oceniają ekonomiści PKO BP.
Na giełdach z kolei widać wyraźne wzrosty. W środę na Wall Street indeks Dow Jones Industrial zakończył sesję ponad 1-proc zwyżką, a indeks Nasdaq, skupiający spółki technologiczne, zyskał prawie 4 proc. Również na giełach w Europie (w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Francji) główne indeksy zakończyły dzień około 2 proc. nad kreską, a w czwartek kontynuują wzrosty, choć są one już nieco słabsze.
Joe Bidena opowiada się za zmianami podatkowymi (wzrost podatku od zysków kapitałowych, dla najbogatszych Amerykanów i korporacji). Dlaczego zatem na Wall Street widać wzrosty?
Oprócz wyborów prezydenckich, w USA miały miejsce też wybory do Senatu, gdzie Republikanie prawdopodobnie utrzymają większość. Rynki zakładają zatem scenariusz wygranej Bidena przy utrzymaniu republikańskiego Senatu.
- Podzielony Kongres przekreśla szanse na hojny pakiet fiskalny, co w kolejnych tygodniach może się zemścić pogorszeniem nastrojów, ale teraz Wall Street za impuls do wzrostów traktuje jednoczesne zablokowanie podwyżek podatków, do których chciał doprowadzić Biden - ocenia Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
- Zmniejsza się też ryzyko zaostrzenia regulacji wobec sektora technologicznego. Jeśli USA nie będzie miała mocnej odpowiedzi na drugą falę pandemii, spółki cykliczne będą przegrywać z technologicznymi i medycznymi. W efekcie Nasdaq rósł wczoraj dużo mocniej niż przemysłowy Dow Jones - dodaje.