Od 24 kwietnia do 9 czerwca do polskiego systemu przesyłowego trafiło 690 tys. ton zanieczyszczonej chlorkami organicznymi ropy naftowej z Rosji. Afera wybuchła, gdy operator białoruskich ropociągów odkrył, że zawartość chlorków w ropie przekroczyła dopuszczalne normy 20-30-krotnie, a w niektórych próbkach nawet stukrotnie.
Polskie władze musiały wtedy uruchomić strategiczne rezerwy ropy naftowej po wstrzymaniu dostaw z Rosji, by rafinerie w Gdańsku i Płocku mogły utrzymać produkcję. Żeby więcej taka sytuacja się nie powtórzyła, Białoruś zdecydowała o budowie punktu kontroli jakości ropy na rurociągu Przyjaźń.
Tę strategiczną decyzję ogłosił wicedyrektor przedsiębiorstwa Homeltransnafta Drużba, białoruskiego operatora Przyjaźni, Andrej Wiariha.
"Decyzja w tej sprawie już zapadła, a pierwszy etap projektu zostanie zrealizowany w 2020 roku" - napisał portal Naviny.by cytowany przez PAP.
Instalacja ma zostać zbudowana na węźle odbioru rosyjskiej ropy na Białorusi - na 106 km rurociągu Uniecza-Mozyrz.
Czytaj więcej: PKN Orlen chce większego odszkodowania od Rosjan. Zanieczyszczona ropa obniżyła zyski
Władze Homeltransnafty przekonują, że gdyby taki punkt kontroli jakości istniał wcześniej, nie doszłoby do zanieczyszczenia całego systemu w połowie tego roku.
Wcześniej Białoruś prosiła Rosję o to, by ona wprowadziła kontrole jakości surowca na granicy, ale spotkało się to z odmową.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl