Banki przez lata przyzwyczaiły się do rosnących zysków, ale koronakryzys brutalnie przerwał wzrostową passę. Najnowsze statystyki Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) pokazują, że łączne zyski całego sektora bankowego spadły w 2020 roku o 44 proc. Wyniosły 7,77 mld zł wobec prawie 14 mld zł zarobionych w 2019 roku.
Jak co roku razem z wynikami finansowymi banki publikują m.in. dane dotyczące wynagrodzeń wypłaconych kadrze zarządzającej. Zawsze tego typu statystyki wzbudzają duże zainteresowanie, bo nie ma co ukrywać, że prezesi banków do biednych nie należą. Tym razem dodatkową ciekawość wzbudza kwestia wpływu pandemii i słabszych wyników na wynagrodzenia.
Pensje szeregowych pracowników w wielu firmach zostały zamrożone lub nawet konieczne były cięcia. Analiza money.pl dotychczasowych sprawozdań banków notowanych na warszawskiej giełdzie pokazuje, że finanse prezesów nie ucierpiały. A niektórzy nawet dostali na konto większe przelewy niż w 2019 roku.
Zarobki prezesów
Już sześć dużych banków odkryło karty. W połowie z nich roczne zarobki prezesów wyniosły po prawie 5 mln zł. Mowa tu jednak nie tylko o podstawowym wynagrodzeniu, ale też różnego rodzaju dodatkach, świadczeniach i bonusach wypłacanych za poprzednie lata.
Szef Banku Millennium Joao Bras Jorge w pozycji wynagrodzenia zarządu ma wpisane w sumie 4 mln 834 tys. zł. Praktycznie tyle samo wyszło Cezaremu Stypułkowskiemu, który od lat kieruje mBankiem. Zaledwie około 14 tys. mniej zarobił w 2020 roku Michał Gajewski z Santandera.
Z tej trójki obniżkę wynagrodzenia zanotował tylko Portugalczyk z Millennium, który 2019 rok kończył z bilansem na poziomie 5 mln 131 tys. zł. Znacznie mocniej niż jego wypłata, bo aż o 96 proc., spadły w ubiegłym roku zyski banku. Warto jednak zauważyć, że podstawowe wynagrodzenie pozostało bez zmian (2,28 mln zł), a spadła wartość nagród wypłaconych za pracę za poprzednie cztery lata.
Nieco ponad 100 tys. zł więcej wynagrodzenia miał szef mBanku i o podobną kwotę wzrosła podstawa jego pensji, która wyniosła 3 mln 450 tys. zł. Warto dodać, że mBank jest jedną z instytucji, która najmocniej ucierpiała przez COVID-19 pod względem zysków. Spadły o blisko 90 proc.
Największy progres notuje prezes Santandera, który na koniec 2019 roku nie przebijał 4 mln zł. Te ponad 900 tys. zł "podwyżki" wynika mniej więcej po połowie z wyższej podstawy i w połowie z większych nagród. To przy zyskach banku niższych rok do roku o około miliard złotych (spadek o blisko 50 proc.).
Wyraźnie mniej od tej trójki zarobił prezes BNP Paribas Przemysław Gdański, choć uwagę zwracają wyższe kwoty w 2020 niż 2019 roku we wszystkich prezentowanych przez bank elementach wynagrodzenia. Płaca zasadnicza wzrosła o 100 tys. zł i przekroczyła 2 mln zł. Po uwzględnieniu bonusów czy dodatkowych świadczeń wyszło 3 mln 214 tys. zł wobec 2 mln 395 tys. zł rok wcześniej.
Znacznie mniej zarabiają szefowie Alior Banku i Pekao, w których udziały pośrednio (przez PZU) ma Skarb Państwa. Trudno też porównywać płace z tymi sprzed kryzysu, bo jak przystało na firmy z wpływami państwa, dochodzi tam do częstych roszad. W obu instytucjach obowiązki prezesa w ubiegłym roku pełniły po kilka miesięcy dwie osoby.
Prezes Leszek Skiba, który przepracował pełne 8 miesięcy na stanowisku prezesa Pekao i dalej kieruje bankiem, zainkasował 683 tys. zł. Z kolei Iwona Duda, pełniąca obowiązki prezesa Alior Banku, w pozycji wynagrodzenie ma za pełne siedem miesięcy pracy wpisane 555 tys. zł.
Tak było, jest i będzie
Eksperci od wynagrodzeń nie są zdziwieni statystykami. Również nie przewracają oczami na myśl o tym, jak to możliwe, że zysk banku spadł o 90 proc., a prezes z premiami zarobił więcej niż wtedy, gdy bank miał się świetnie.
- Praktycznie mało który pracownik w kryzysie godzi się dobrowolnie na obniżenie pensji, dlatego że zyski pracodawcy spadły. Umowy o pracę regulują kwestię wynagrodzeń i dotyczy to zarówno pracownika najniższego szczebla jak i prezesa. Tak jest też w bankach - tłumaczy w rozmowie z money.pl dr Kazimierz Sedlak.
- Oczekiwanie cięć zarobków prezesów jest przykładem intuicyjnego, ale błędnego myślenia wielu ludzi - podkreśla.
Zwraca uwagę na to, że kryzys z 2008 roku pokazał, iż nie ma bezpośredniego związku między wynikami banków a wynagrodzeniami prezesów. Te zależności są trudne do uchwycenia. A warto przypomnieć, że wtedy za kryzys w sektorze bankowym odpowiadali ludzie. Dzisiaj winna jest epidemia.
- Banki w Polsce są w większości elementem dużych grup finansowych, często z kapitałem obcym. To tam ustalana jest polityka wynagrodzeń i jest ona wypadkową typowo rynkowych zależności. Prezes dostaje takie wynagrodzenie, na jakie godzi się właściciel i podobne do płac w innych bankach - wskazuje Sedlak.
Ekspert przyznaje, że rozumie, dlaczego dla wielu obywateli zarobki w bankowości mogą być szokujące, ale ma złudzeń, że to się nie zmieni.
- Mimo prób uregulowania tych kwestii i ograniczenia wynagrodzeń w przeszłości, niewiele się zmieniło. Skoro po 2008 roku nie było rewolucji, to i ten kryzys prawdopodobnie nie spowoduje znaczących zmian - uważa Kazimierz Sedlak.