W przypadku PMPG reakcja giełdy, czyli spadek o aż 19 proc. w czwartek, jest o tyle uzasadniona, że chodzi o urzędującego prezesa. Wartość rynkowa spółki po zatrzymaniu Michała Lisieckiego (wraził zgodę na publikację wizerunku i nazwiska zgodnie z oświadczeniem jego prawniczki) momentalnie spadła do 20 mln zł, z 25 mln zł dzień wcześniej.
Kurs akcji w trakcie dnia zszedł do nawet 1,89 zł, czyli najniżej od maja 2018. Poprawa wyników spółki jaką udało się mimo spadku rynku prasy osiągnąć w pierwszym półroczu ubiegłego roku zdała się w rezultacie na nic. Zatrzymanie prezesa dla giełdy jest najwyraźniej równoważne z odbudowaniem zyskowności.
Notowania PMPG w ostatnim tygodniu
Zobacz też: Prasa dobrem luksusowym. Bogaci i zamożni czytają więcej gazet niż statystyczni Polacy
CBA zatrzymało oprócz Lisieckiego jeszcze trzy osoby. Chodzi o sprawę niezwiązaną bezpośrednio z wydawcą "Wprost". Zatrzymani mieli brać udział w wyłudzeniu kilkudziesięciu milionów złotych na szkodę firmy, specjalizującej się w budowie i remontach infrastruktury kolejowej.
PMPG wystosowała stosowny komunikat. Tłumaczą, że sprawa nie ma związku z działalnością spółki. Jednak fakt, że dotyczy to aktywnego prezesa rzuca jednak cień też na samą spółkę. Tak najwyraźniej zrozumiała to giełda.
Ta sytuacja różni się znacząco od zatrzymań w przypadku Alior Banku związanych ze sprzedażą "trefnych" certyfikatów funduszy W Investments. Giełda początkowo reagowała nerwowo, by potem wyrównać straty.
Alior Bank uznaje się za poszkodowanego w sprawie, a zatrzymani to byli już pracownicy instytucji. Analitycy twierdzą, że i tak zapłaci duże odszkodowanie, ok. 50 mln zł. Tak czy inaczej, zatrzymania w środę nie miały na to żadnego wpływu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl