W poniedziałek, w szczytowym momencie, giełdowe notowania wskazywały na 1985 dolarów za uncję. To o prawie 200 dolarów więcej niż w dotychczas rekordowym 2011 roku.
Z kolei we wtorek kurs z grudniowych kontraktów dobił do 2006 dolarów.
Szalejące ceny złota są związane z ogólnoświatowym kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa.
Na całym świecie rośnie popyt na złoto, bo inwestorzy, bojąc się o wartość swoich pieniędzy, szukają bezpieczeństwa i stabilności.
W celu ratowania gospodarki banki centralne uruchomiły programy, które przypominają - mniej lub bardziej subtelnie - drukowanie pieniędzy. Im jest ich więcej w obiegu, tym mniejsza ich wartość.
- Zwyżka notowań żółtego kruszcu jest napędzana przez słabego amerykańskiego dolara. Wartość dolara jest bowiem negatywnie skorelowana z notowaniami złota, a sam kruszec jest uznawany właśnie za atrakcyjną inwestycję chroniącą przed spadkami wartości papierowej waluty - wyjaśnia Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM BOŚ.
Ceny złota zaczęły gwałtownie rosnąć w marcu, tuż po wybuchu pandemii. Na początku lipca notowania przekroczyły psychologiczną granicę 1,8 tys. dolarów za uncję.
Jednak ze względu na zmianę kuru dolara wobec polskiej waluty, z polskiej perspektywy złoto jest nieco tańsze niż w maju. Przeliczając ceny po bieżącym kursie dolara, złoto w Polsce wyceniane jest na nieco poniżej 7300 zł za uncję, podczas gdy w maju było to prawie 7400 zł.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl