Na rynku metali szlachetnych zazwyczaj najwięcej mówi się o złocie. Był to też hit inwestycyjny 2020 roku, ale w ostatnich tygodniach i miesiącach częściej zawodzi inwestorów.
Na rynku nie ma próżni i blask odzyskało srebro. Choć jest dużo tańsze od złota, bo kosztuje około 30 dolarów za uncję, a nie prawie 1900 dolarów, w ostatnich dniach robi furorę.
- Począwszy od minionego czwartku, na rynku srebra trwa prawdziwe szaleństwo kupowania - wskazuje Dorota Sierakowska, analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Wszystko za sprawą informacji o tym, że na rynku srebra ma miejsce akcja analogiczna do tej widzianej ostatnio w przypadku akcji spółki Gamestop. Inwestorzy indywidualni działają w porozumieniu ze sobą i podbijają notowania w górę.
- Po niedawnych kłopotach funduszy hedgingowych, wywołanych działaniami inwestorów indywidualnych, zaczęto dużo poważniej traktować tzw. armię Reddita, czyli inwestorów indywidualnych, korzystających z social mediów i za ich pomocą porozumiewających się w kwestii planowanych inwestycji. Mimo wielu kontrowersji dotyczących tych działań, przykład srebra pokazuje, że są one nadal skuteczne - przyznaje ekspertka.
O ile jeszcze w czwartek rano notowania srebra oscylowały w okolicach 25 dolarów za uncję, to w poniedziałek w szczytowym momencie przekroczyły granicę 30 dolarów. To oznacza 20-procentową zwyżkę w ciągu zaledwie trzech sesji giełdowych.
Ostatni raz do bariery 30 dolarów notowania zbliżyły się około pół roku temu. Jednak po raz ostatni były ponad nią na początku 2013 roku.
Warto dodać, że w marcu tego roku, gdy panika na rynkach finansowych w związku z koronawirusem była w kulminacyjnym momencie, srebro było wyceniane poniżej 12 dolarów za uncję.
Inwestorzy, którzy wtedy postawili pieniądze, mogą cieszyć się stopą zwrotu na poziomie 150 proc.
- Poziom 30 dolarów za uncję to ważny psychologiczny poziom oporu, który zatrzymał rajd cen srebra właśnie na początku sierpnia poprzedniego roku. Zważywszy na dynamikę zwyżek cen srebra w ostatnich dniach, dzisiaj również ta bariera może wywołać chęć realizacji zysków przez wielu inwestorów, a co za tym idzie, większy opór sprzedających - ocenia Sierakowska.
Dodaje jednak, że w obliczu panującej ostatnio podwyższonej zmienności, żadnego scenariusza wykluczać nie można.