Omikron, pandemia, obostrzenia, dane GUS, polityka zagraniczna - to wszystko dla inwestorów z Polski ma w środę drugorzędne znaczenie. Kluczowa jest jedna decyzja: co zrobi Rada Polityki Pieniężnej (RPP) ze stopami procentowymi?
Odpowiedź na pierwszy rzut oka wydaje się dość prosta. Praktycznie wszystkie prognozy ekonomistów z ostatnich dni mówiły jasno - RPP podniesie stopy procentowe trzeci miesiąc z rzędu. Jedyną niewiadomą wydaje się skala podwyżki. Najczęściej mówi się o +0,5 lub +0,75 proc.
Taka decyzja powinna sprzyjać umocnieniu polskiej waluty (wyższe stopy to większy koszt pieniądza, który powinien być mocniejszy). Tak też działo się przez ostatni ponad tydzień, gdy np. kurs euro spadł z niemal 4,72 zł poniżej 4,60 zł.
Złoty słabnie przed decyzją RPP
Tymczasem w środę, inwestorzy wyczekujący z niecierpliwością decyzji RPP, złotego lekko osłabiają. Widać więc niepewność i nerwowość.
Jeszcze we wtorek wieczorem euro chodziło po 4,58 zł i nawet ciut niżej było o poranku. Jednak po godzinie 9:00 widać było znaczący, ponad 1-groszowy ruch w górę.
Analogiczna sytuacja jest w notowaniach dolara i franka. Amerykańska waluta wczesnym rankiem chodziła po 4,06 zł, a przed godziną 11.00 kurs podskoczył do 4,07 zł. Z kolei szwajcarska waluta kosztuje 4,40 zł.
Z jednej strony widać lekkie osłabienie złotego, a z drugiej mamy też warszawską giełdę, gdzie także inwestorzy nie wykazują większego apetytu na ryzyko. Po niecałych dwóch godzinach sesji na GPW indeks WIG20 jest lekko pod kreską. Na minusie są też średniej wielkości spółki i cały WIG. A jeszcze we wtorek obserwowaliśmy blisko 2-procentowe wzrosty notowań.
NBP może zaskoczyć?
Inwestorzy zdają sobie sprawę z tego, że NBP lubi zaskakiwać. Nie kryje się z tym sam prezes Adam Glapiński, który po pierwszej, nieoczekiwanie mocnej podwyżce, przyznał, że chciał zaskoczyć rynek.
- Chcieliśmy, żeby to się w ten sposób odbyło. Rynek spodziewał się ewentualnej podwyżki o 0,15 pkt. proc., a my zrobiliśmy 0,4 pkt. proc. Chcieliśmy, żeby tak się stało - podkreślił szef banku.
Po co zaskakiwać rynek? - Po to, żeby inflacja nie utrwaliła się w średnim okresie - tłumaczył Glapiński. Wskazał, że ryzyko to w ostatnim okresie wzrosło ze względu na "wystąpienie kolejnych szoków podażowych". Tym samym przesunęły w górę skalę oczekiwań inflacyjnych.
Tym razem wielkim zaskoczeniem byłby przede wszystkim brak podwyżki stóp procentowych. Po takiej decyzji bardzo prawdopodobne byłoby osłabienie złotego. Niespodzianką byłoby też zachowawcze podniesienie głównej stawki oprocentowania w NBP o zaledwie +0,25 pkt proc.