Ostatnie dni na krajowym rynku walutowym upływają pod znakiem lekkiej korekty wyprzedaży złotego z początku lutego, jaka miała miejsce w następstwie silnego spadku kursu EUR/USD, wzrostu awersji do ryzyka i rosnących obaw przed silniejszym niż wcześniej zakładano hamowaniem polskiej gospodarki na początku 2019 roku.
Obecnie złoty wciąż pozostaje pod głównym wpływem rynków globalnych, ale do jego dalszego osłabieni konieczne są już nowe silne impulsy. Szczególnie, że wzrost notowań EUR/PLN został zatrzymany przez silną strefę oporu zlokalizowaną wokół 4,34 zł, a zwyżka USD/PLN zastopowała chwilę po pokonaniu oporu na 4,84 zł, co wpisuje się w rysowany od 10. miesięcy kanał wzrostowy na wykresie tej pary. To zachowanie jest też zbieżne z podobną sytuacją na wykresie EUR/USD, gdzie w ostatni piątek kurs wykonał dynamiczny zwrot z okolicy listopadowego dołka (1,1215).
Dla złotego takim impulsem do większych wahań nie będą publikowane dziś przez Główny Urząd Statystyczny dane o przeciętnym zatrudnieniu (prognoza: 1,9 proc. R/R) i wynagrodzeniu (prognoza: 6,8 proc. R/R) w sektorze przedsiębiorstw. Dane te bowiem niewiele nowego wniosą do ogólnego oglądu sytuacji. Taki wpływ może mieć dopiero środowa publikacja raportu o produkcji przemysłowej (prognoza: 3,9 proc. R/R) i czwartkowa o sprzedaży detalicznej (prognoza: 6,1 proc. R/R).
Potencjalnych impulsów przede wszystkim może dziś zabraknąć ze strony rynków globalnych. Czekanie na wyniki negocjacji handlowych pomiędzy USA a Chinami (w tym tygodniu rusza kolejna runda negocjacji, formalne porozumienie oczekiwane jest przed graniczną datą 1 marca), przy braku ważnych publikacji makroekonomicznych z USA i publikowanych z Europy danych o średnim znaczeniu (bilans płatniczy strefy euro, indeks ZEW dla Niemiec), raczej nie rozruszają notowań EUR/USD, co miałoby pośredni wpływ także na zachowanie złotego.
Oczywiście jest ryzyko, że kolejne "gołębie" wystąpienia przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego wpłyną na osłabienie euro. Tyle tylko, że musiałyby one już wybrzmieć dużo mocniej niż te ostatnie, które już wskazywały na istotne złagodzenie retoryki przez bank w obliczu spowolnienia gospodarczego. Na to jest jednak chyba jeszcze za wcześnie.
Podsumowując, zapowiada się relatywnie spokojny wtorek na krajowym rynku walutowym. Nie oznacza to jednak, że złoty najgorsze ma już za sobą. Opory, które przed tygodniem zatrzymały wzrosty notowań EUR/PLN i USD/PLN powinny być jeszcze testowane, ze wciąż utrzymującym się sporym ryzykiem, że zostaną one przełamane. Dopiero kolejna zwrot euro z 4,34 zł i dolara z okolic 3,85 zł pozwoliłby oczekiwać trwałego spadku ich notowań o kilka groszy.
Marcin Kiepas
analityk niezależny