O godzinie 08:47 za euro trzeba było zapłacić 4,3985 zł, dolar kosztował 3,6980 zł, a szwajcarski frank 4,0890 zł.
Krajowy rynek walutowy pogrążony jest w wakacyjnym marazmie od końca lipca, gdy zakończyła się ostatnia fala aprecjacji polskiej waluty. Ostatni tydzień był pod tym względem wyjątkowo spokojny. Kurs EUR/PLN przykleił się do 4,40 zł, który to poziom na chwilę obecną wyrasta na nowy poziom równowagi. Notowania CHF/PLN wahały się wokół 4,09 zł. I tylko USD/PLN, po zakończeniu korekcyjnego odbicia do 3,75 zł, wrócił w okolicę 3,70 zł, w ślad za słabnącym od 5 dni dolarem na rynkach globalnych.
Wtorek nie powinien przynieść istotnych zmian w zachowaniu złotego. Na horyzoncie brak jest bowiem potencjalnych impulsów, które mogłyby nim mocniej wstrząsnąć. Stąd też euro powinno pozostać blisko 4,40 zł, frank blisko 4,09 zł i nawet osuwanie się kursu dolara powinno wyhamować tuż poniżej 3,70 zł.
Znacznie ciekawiej zapowiada się druga połowa tygodnia. Przede wszystkim za sprawą licznych danych makroekonomicznych z polskiej gospodarki. W środę zostaną opublikowane lipcowe raporty o przeciętnym zatrudnieniu (prognoza: -3,1 proc. R/R) i wynagrodzeniu (prognoza: 2,9 proc. R/R) w sektorze przedsiębiorstw, a także dane o koniunkturze gospodarczej. Dzień później Główny Urząd Statystyczny opublikuje dane o produkcji przemysłowej (prognoza: -1,2 proc. R/R) i inflacji producenckiej (prognoza: -0,5 proc. R/R). Maraton danych zakończą natomiast piątkowe dane o sprzedaży detalicznej (prognoza: -0,4 proc. R/R) i produkcji budowlano-montażowej w lipcu, a także sierpniowe dane o koniunkturze gospodarczej.
Jako, że w większości opisane dane mogą okazać się dla rynków lekkim rozczarowaniem, więc mogą one mieć umiarkowanie niekorzystny wpływ na złotego, potwierdzając znaczenie wyznaczonych przed miesiącem wsparć na polskich parach. Warunkiem koniecznym silniejszego osłabienia złotego jest jednak umocnienie dolara i pogorszenie nastrojów na rynkach globalnych.
Marcin Kiepas
analityk Tickmill