"Związek Przedsiębiorców i Pracodawców przeanalizował możliwe zyski i straty, związane z możliwością przystąpienia Polski do Unii Walutowej i zastąpienia złotówki walutą euro. W wyniku tej analizy rekomendowany jest sceptycyzm co do planów szybkiego wprowadzenia wspólnej waluty" - czytamy w komunikacie poświęconym raportowi.
Opracowanie przypomina motywy, jakie stały za powstaniem waluty euro.
"Euro od samego początku było projektem politycznym, nie ekonomicznym. Upadek komunizmu wywołał próżnię polityczną. Żyjąca w cieniu konfliktu sowiecko-amerykańskiego Europa Zachodnia stanęła przed kilkoma dylematami, m.in. kwestią rozwiązania problemu podzielonych Niemiec. Inne mocarstwa Europy, przede wszystkim Francja, uznały, że zgoda na połączenie Niemiec warunkowana jest przyjęciem przez nich wspólnej waluty europejskiej. Obawiano się bowiem siły niemieckiej marki" - powiedział autor raportu prof. Robert Gwiazdowski, cytowany w komunikacie.
W związku z tym, że za wprowadzeniem euro stały czynniki pozaekonomiczne, wielu ekonomistów uznawało, że eksperyment ten nie może się udać.
"Noblista Milton Friedman przewidywał, że waluta ta przeżyje około 10 lat. W zasadzie się nie pomylił, gdyż po tym okresie nastąpił duży kryzys w strefie euro, który zakończyłby się upadkiem projektu, gdyby nie wola ratowania go przez czołowe kraje Unii Europejskiej, motywowana oczywiście czynnikami politycznymi" - dodał Gwiazdowski.
Według ZPP, w społecznym przeświadczeniu funkcjonuje fakt, że Polska zobowiązała się wejść do strefy euro.
"Choć z pozoru jest to prawda, to warto przypomnieć, że nie został określony termin w jakim miałoby to nastąpić. W dodatku wejście do strefy euro miało odbyć się w oparciu o kryteria z Maastricht, które już dziś nie obowiązują. Raport dowodzi, więc że nie ma prawnych możliwości nacisku na Polskę w kontekście dołączenia do Unii Walutowej" - czytamy dalej.
Polska dyskusja na temat przyłączenia się do strefy euro przypomina tę toczoną w zachodniej Europie, gdy wymyślano koncepcje nowej waluty.
"Pojawiające się co i rusz głosy wzywające do jak najszybszego wprowadzenia euro są wyłącznie akcją polityczną, niemającego żadnego uzasadnienia. Bogactwo narodów nie wynika z koloru papierka, którym się płaci w sklepie" - powiedział prezes ZPP Cezary Kaźmierczak, cytowany w komunikacie.
Raport przywołuje szereg zagrożeń, które mogłyby spaść na polską gospodarkę w przypadku nieprzemyślanego wprowadzenia euro.
"Stopy procentowe ustalane przez Europejski Bank Centralny mogą okazać się zbyt niskie dla Polski, która jest krajem o niskim PKB oraz relatywnie niskim poziomie cen, co może skutkować nierównowagami makroekonomicznymi m.in. w postaci bańki na rynku nieruchomości. Dodatkowo polska gospodarka pozbawić by się mogła dzisiejszego atutu na rynku europejskim jakim są niskie koszty pracy. Nie jesteśmy jeszcze gotowi na to, by konkurować z zachodnimi krajami na innych polach np. stopniem innowacyjności" - czytamy także.
Raport zauważa również, spore różnice polskiej gospodarki w stosunku do gospodarek strefy euro np. większą elastyczność rynku pracy czy niski stopień rozwoju rynku najmu. Wspólna polityka pieniężna może nie być dostosowana do sytuacji cyklicznej w naszym kraju. Przy funkcjonowaniu w Unii Walutowej trudniej jest również skutecznie reagować na napotykane kryzysy, podano dalej.
"W świecie zróżnicowanych gospodarek wspólna waluta będzie miała albo zawyżoną wartość dla jednych albo zaniżoną dla innych. Silne kraje będą więc coraz silniejsze, a słabsze coraz słabsze. Dlatego najpierw musimy stać się silną gospodarką, a dopiero później myśleć ewentualnie o przyjęciu wspólnej waluty" - podsumował prezes WEI Tomasz Wróblewski, cytowany w komunikacie.