W maju inflacja wyniosła 2,9 proc. - wynika z najnowszych danych GUS. To średnia. Okazuje się, że zawyżają ją m.in. mocniej rosnące ceny żywności. W rok wzrosły przeciętnie o 6,5 proc.
- Nie ma żadnych powodów do znaczącego wzrostu cen żywności w Polsce, ponieważ tegoroczne zbiory nie będą tak niskie, jak rok czy dwa lata temu, a ponadto niskie są koszty pracy oraz transportu - komentuje ostatnie dane minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski.
Przyznaje, że ten rok zapowiadał się dramatycznie, jeżeli chodzi o suszę, ale deszcze majowe sprawiły, że ona jest już mniej realna. Poza tym - jak wskazuje minister - pracownicy nie otrzymują jakichś bardzo wysokich wynagrodzeń, więc też nie powinno to wpływać na wzrost cen.
Kolejny argument - "mamy bardzo tanią energię elektryczną: ona jest jedną z najtańszych w Europie" - dodaje minister.
Ardanowski zwraca też uwagę, że ceny paliw są w tej chwili bardzo niskie, a w przypadku rolników utrzymywane są jeszcze zwroty akcyzy zawartej w paliwie.
- Nie ma realnych podstaw do tego, żeby te ceny żywności rosły, a jeżeli się takie pojedyncze przypadki pojawiają, to nie są wynikiem ogromnych dochodów rolników. Udział surowców rolniczych w produkcie finalnym stanowi co najwyżej kilkanaście procent - stwierdzia minister.
Przyznaje jednocześnie, że zdarza się, iż okres pandemii wykorzystują pośrednicy do zawyżania cen, ale nad tym procederem czuwa Urząd Ochrony Konsumenta i Konkurencji (UOKiK).
Czytaj więcej: Polacy kochają gotówkę, a jak inwestują, to bezpiecznie. Na Zachodzie jest zupełnie inaczej
- Sprawa wzrostu cen żywności nie jest taka oczywista. Ceny żywności na całym świecie są dość wysokie, szczególnie w krajach zamożnych. Na tym tle, uwzględniając siłę nabywczą, czyli różnice w dochodach Polaków i obywateli krajów Europy Zachodniej, żywność w Polsce nie jest bardzo droga - podkreśla Ardanowski.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie