Program 1000 plus zapowiedziała w programie "Money. To się liczy" wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Choć bony turystyczne trafią do pracowników, to mają być pomocą dla branży turystycznej, która mocno ucierpiała przez kryzys wywołany trwającą pandemią koronawirusa.
Ze słów wicepremier wynika, że o bony na wakacje będą mogli ubiegać się wszyscy Polacy, którzy są zatrudnieni na umowę o pracę i zarabiają poniżej średniej krajowej (5,2 tys. złotych brutto). Rząd szacuje, że nowy program obejmie ok. 7 mln obywateli.
- Rząd dzisiaj wychodzi z założenia, że niemalże dowolny przyrost długu, nie zrobi wielkiego wrażenia na tych, którzy ten dług mają finansować, czyli na inwestorach zagranicznych i polskich. Cały świat wie, że trzeba stosować nadzwyczajne metody walki w kryzysem wywołanym przez koronawirusa - tłumaczy ekonomista Marek Zuber w rozmowie z money.pl
- Wiadomo, że gdzieś są granice tego zadłużenia się. To nie jest tak, że możemy pożyczyć dowolną sumę - tym bardziej, że dzisiaj cały świat pożycza, co stwarza nam sporą konkurencję - wyjaśnia nasz rozmówca. - Najważniejsze jest to, żeby rząd w ciągu najbliższych kilku miesięcy pokazał ścieżkę ograniczania tego długu w przyszłości. Żeby wytłumaczył do jakiego poziomu długu Polska chce dojść w najbliższych latach - dodaje.
Bony na wakacje - udział w programie jest dobrowolny
- Nie będziemy sięgać do kieszeni pracodawców, bo ten rok nie jest rokiem na to, żeby zmuszać pracodawców do wzmożonych wydatków, dlatego w tym roku taki bon będzie w 90 proc. sfinansowany z budżetu państwa, 10 proc. to będzie wkład własny pracodawcy - wyjaśniła Emilewicz w studiu Wirtualnej Polski i money.pl.
- To jest ten słaby element programu. Mamy programy wsparcia przedsiębiorstw, ale musimy pamiętać o tym, że to wsparcie nie jest równoważne z sytuacją firm w przypadku, gdyby nie było koronawirusa. Musimy założyć, że zdecydowana większość firm w Polsce jest w gorszej sytuacji, a część w bardzo trudnej sytuacji - szczególnie te, których przychody spadły dramatycznie w wyniku zamrożenia gospodarki - ocenia Marek Zuber.
- Moim zdaniem całej gospodarce zajmie dwa lata, by wrócić do stanu sprzed koronawirusa. Ale niektórym gałęziom, takim jak turystyka czy gastronomia, zajmie to wiele lat. I teraz nasuwa się pytanie, czy rzeczywiście konieczność wysupłania dodatkowych środków przez firmy na bony turystyczne, będzie tutaj elementem, który ograniczy program - wskazuje ekspert.
Nasz rozmówca wyliczył szereg niewiadomych, które mogą hamować rozwój nowego programu. Chodzi tutaj przede wszystkim o to, że na dziś nie wiadomo czy i kiedy dokładnie zostanie w pełni odmrożona gospodarka, a zarazem jak szybko zacznie się odbudowywać. Problemem może być też fakt, że ludzie mogą się obawiać wykonywania czynności, które potencjalnie zwiększą ryzyko zakażenia koronawirusem.
- Tych znaków zapytania jest bardzo dużo i dlatego nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, jaka będzie sytuacja finansowa firm i tym samym, czy będą chciały się dorzucać do tego typu programu. Pamiętajmy też, że mamy już program Pracowniczych Planów Kapitałowych, który też oznacza konieczność generowania środków przez firmy. Bo na razie nikt tego programu nie zawiesił - zakończył nasz rozmówca.
1000 plus - kiedy Polacy otrzymają bony i kto może na nie liczyć?
Zarówno Jadwiga Emilewicz, jak i wiceminister rozwoju Andrzej Gut-Mostowy w programach money.pl podkreślili wspólnie, że celem rządu jest, by program wystartował już w najbliższe wakacje.
Jednak 1000+ nie obejmie wszystkich. Ze smakiem będą musieli się obejść m.in. pracownicy zatrudnieni na tzw. umowach śmieciowych, a także właściciele firm - nawet w przypadku, gdy mówimy o firmach jednoosobowych. Bon nie będzie przysługiwać także tym, których pensja jest wyższa niż średnia krajowa.
Łącznie program ma pochłonąć 7 mld złotych z budżetu państwa. Wicepremier Emilewicz dodała, że w następnych latach udział państwa w tym programie będzie się zmniejszać.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl