Przypomnijmy: najpierw prezydent Andrzej Duda, podpisał rozporządzenie o podwyżkach dla wiceministrów i parlamentarzystów, a następnie PiS wniósł do Sejmu projekt ustawy podnoszącej wynagrodzenie prezydenta PR i samorządowców.
Zdaniem polityków Lewicy, PiS wybrał sobie najgorszy czas na podwyżki dla polityków, gdyż wiele firm bankrutuje, a przedsiębiorstwa muszą zwalniać pracowników.
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski przypomniał też, że cały sektor budżetowy ma zamrożone wynagrodzenia.
W przyjętym w czerwcu projekcie założeń do budżetu – rząd wskazał, że w 2022 r. wynagrodzenia w państwowej sferze budżetowej pozostaną na dotychczasowym poziomie. A to oznacza, że nominalnie wartość ich jeszcze spadnie z powodu szalejącej inflacji, która wynosi 6 proc.
- Ponad 700 tys. ludzi, którzy wspierają państwo nie może liczyć na wsparcie rządu. Lewica mówi "nie" dla podwyżek dla polityków, "tak" dla pracowników budżetówki, "tak" dla ludzi, którzy wspierają funkcjonowanie państwa" – powiedział we wtorek podczas konferencji prasowej Gawkowski.
Dodał, że Lewica przygotowała projekt ustawy w sprawie podwyżek wynagrodzeń dla pracowników sfery budżetowej. - I ta ustawa to powinien być pierwszy krok w podwyżkach w obszarze administracji publicznej - najpierw pracownicy budżetówki [...] później dopiero samorządowcy i na końcu politycy. To jest uczciwa oferta, którą kładziemy na stole - oświadczył.
Podwyżki dla parlamentarzystów. "Głęboko niemoralne"
Z treści projektu wynika, że od 2022 r. pracownicy sektora budżetowego otrzymaliby 12-procentowe podwyżki. To tyle, ile domagają się również od rządu związkowcy. Zarówno ci z OPZZ, jak i NSZZ "Solidarność".
Gawkowski zapowiedział, że w Sejmie Lewica poprze projekt ustawy KO, który cofnie rozporządzenie prezydenta RP przyznające podwyżki premierowi, wiceministrom oraz parlamentarzystom. - Jeśli projekt Platformy, ale i nasz projekt trafi pod obrady Sejmu my na pewno będziemy wspierali opozycję, bo na opozycji musimy mieć takie samo zdanie – zapowiedział szef Klubu Lewicy.