"Kilka dni temu dostałam pismo z ZUS o zwolnieniu z opłacania składek za maj, ale nie w kwocie z deklaracji, czyli 1354,64 zł, tylko 1309,98 zł. Dlaczego? Ano dlatego, że miałam na koncie nadpłatę, którą sobie potracili i rozliczyli, jako częściowo zapłacone składki. Nie warto mieć jakichkolwiek nadpłat, bo może się okazać, że maj zostanie uznany, jako zapłacony w całości" – pisze na forum turystycznym właścicielka małego biura podróży.
Pod jej wpisem kolejne 30 osób dopisało podobne historie.
"Ja też napisałam odwołanie do ZUS w tej samej sprawie i czekam. Dziś czytałam artykuł na temat tych praktyk i robią to zgodnie z prawem (rozporządzeniem). Panie z ZUS mówią, że miałam pecha, iż mam nadpłaty. O zwrot nadpłaty można było się ubiegać do 10 maja, a ja o pobraniu nadpłaty, o której nie wiedziałam, dowiedziałam się dopiero 27 maja, czyli już po terminie. Nie wierzę, że coś zdziałam, ale wysłałam im wniosek o zwrot" – dodaje kobieta.
Jak policzył ZUS, osób które miały na swoich kontach nadpłaty, a złożyły wnioski o zwolnienie z opłat w ZUS na trzy miesiące w ramach tarczy antykryzysowej, było łącznie 300 tysięcy na 2,1 mln wniosków, które łącznie wpłynęły od kwietnia.
140 tysięcy nie zdążyło
Spośród tej grupy 160 tysięcy osób zdążyło w terminie złożyć wniosek o zwrot nadpłaty. Do przedsiębiorców tych wrócił miliard złotych. Natomiast 140 tysięcy osób nie złożyło wniosków o zwrot nadwyżki. Zgromadzili oni łącznie 0,5 mld zł.
Gdyby podzielić tę kwotę przez liczbę płatników wyszłoby, że ZUS powinien zwrócić każdemu średnio po 3,57 zł. Oczywiście, są w tej grupie osoby, które miały nadwyżkę w wysokości dwóch miesięcznych składek – ci ucierpieli najbardziej, bo im ZUS wliczył całą nadwyżkę na poczet zaległych i bieżących spłat, i nie dostali żadnej pomocy.
Zdaniem prezes ZUS, prof. Gertrudy Uścińskiej, Zakład postąpił zgodnie z prawem rozliczając nadwyżki na kontach w pierwszej kolejności, a następnie dopiero udzielając przedsiębiorcom zwolnienia z pozostałej kwoty, która pozostała do zapłaty.
- Taka była intencja ustawodawcy - tłumaczyła w środowym programie "Money. To się liczy” prof. Uścińska.
Wielu przedsiębiorców domaga się jednak zwrotu swoich pieniędzy, mimo że jest już po terminie. ZUS zwrócił się więc do Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Socjalnej o wykładnię przepisów.
Jak dowiedział się money.pl, resort pracy najprawdopodobniej przychyli się do tego, by zwrócić pieniądze przedsiębiorcom.
- Jeśli będzie to tylko możliwe pod względem prawnym, wyjdziemy tej grupie płatników naprzeciw - powiedział nam wiceminister pracy Stanisław Szwed.
Jak podaje ZUS, zwolnienie z opłat cieszyło się wśród przedsiębiorców największą popularnością spośród wszystkich rozwiązań wdrożonych w ramach tarcz antykryzysowych.
Z pomocy tej mogli skorzystać zarówno samozatrudnieni, których przychód nie przekraczał 15 tys. zł, mikroprzedsiębiorcy zatrudniający do 9 pracowników i spółdzielnie socjalne. Z połowy składek mogły też być zwolnione małe firmy liczące do 49 zatrudnionych.
Łącznie otrzymały one pomoc w wysokości 11,3 mld zł. To, jak przyznała prof. Uścińska, będzie potężna wyrwa w budżecie ZUS.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie