Wstyd, upokorzenie i cierpienie psychiczne - tak sąd opisał szkody, których doznał Kwaśniak. Były szef KNF w trakcie zatrzymania został wyprowadzony z domu w kajdankach. O sprawie napisała "Wyborcza".
Przed osadzeniem Kwaśniak trafił jeszcze do szpitala. Dopiero później przewieziono go konwojem do Szczecina, gdzie został poddany rewizji osobistej, jeszcze przed osadzeniem w izbie zatrzymań.
Za doznane szkody były szef KNF domagał się 250 tys. zł. Natomiast wyrok sądu zakłada zadośćuczynienie w wysokości 15 tys. zł. Sąd wskazał w uzasadnieniu, co jest przyczyną takiej rozbieżności między wyrokiem, a żądaniami.
- Zadośćuczynienie musi być proporcjonalne do stopnia zamożności społeczeństwa - oceniła sędzia Kachnowicz. Dodała, że w Polsce nie funkcjonują stawki europejskie.
Wyrok nie zadowala Kwaśniaka i, choć sąd przyznał mu racje, urzędnik chce wnieść apelację. Sąd zwraca jednak uwagę, że szkoda finansowa, jakiej doświadczył Kwaśniak, nie miała związku z zatrzymaniem. Bowiem były szef KFN przed zatrzymaniem pracował w Narodowym Banku Polskim, a później otrzymał zakaz pracy na rok. Jak argumentuje sąd - zakaz pracy prokuratura wydała jeszcze przed zatrzymaniem.
Rano, 6 grudnia 2918 roku służby zatrzymały byłych urzędników. Oprócz Kwaśniaka były to jeszcze cztery inne osoby ze starego KFN, w tym Andrzej Jakubiak. Zatrzymani zostali przewiezieni z Warszawy do Szczecina, gdzie prokuratura żądała ich aresztowania.
Prokuratura zarzuciła zatrzymanym niewłaściwie sprawowanie obowiązków nad SKOK-iem Wołomin. Natomiast 2 miesiące później sąd orzekł, że samo zatrzymanie było bezzasadne. Jak wyjaśniono w uzasadnieniu - ze strony Kwaśniaka i innych zatrzymanych nie zachodziła obawa matactwa ani ucieczki.