Historię opisuje serwis bankier.pl. Kobieta twierdzi, że wjechała na parking przy centrum handlowym, by wysadzić pasażerów, którzy wybierali się na zakupy. Relacjonuje, że nie zatrzymała się i nie zaparkowała, a jedynie "krążyła, by wypuścić spokojnie inne osoby".
Zarządca parkingu - jak opowiada - w piśmie poinformował ją, że ma zapłacić 150 zł. "Dołączone są zdjęcia, jak auto wjeżdża i wyjeżdża z parkingu w odstępie 15 minut" - opisuje czytelniczka serwisu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Małgorzata Piętka, prawnik, specjalizująca się m.in. w prawie pracy i prawie podatkowym, przyznaje, że gdy zarządcy parkingu wysyłają pismo z obowiązkiem uiszczenia opłaty, zdarza się, że nie mają ku temu podstaw. Ale zaznacza przy tym, że należy przeanalizować wszystkie okoliczności opisywanej sprawy i podjąć próby jej wyjaśnienia z zarządcą.
- Warto pamiętać, że to na zarządcy spoczywa obowiązek udowodnienia, że dana osoba kierowała samochodem. W omawianym przypadku, że to czytelniczka, a nie ktoś inny, wjechała na parking - podkreśla ekspertka, cytowana przez bankier.pl.
Wyjaśnia, że w sytuacji, gdy ktoś wjeżdża i wyjeżdża z parkingu, to wezwanie do zapłaty za parking jest bezzasadne.
Gdyż nie spełnia przesłanek, które mówią o tym, kiedy można pobrać taką opłatę. Zarządcę nie obliguje prawo do pobrania od pani opłaty za parking, ale to wszystko należy wyjaśnić - czytamy.
Ekspertka tłumaczy, że jeśli brak jest podstaw prawnych, które powodowałyby obowiązek zapłaty, to pismo od zarządcy parkingu jest bezskuteczne.
W takiej sytuacji - jeśli kobieta nie uznaje roszczenia i uważa, że opłata została nałożona bezpodstawnie, warto - według ekspertki - udzielić zarządcy odpowiedzi pisemnej, przekazać mu tę informację oraz ją umotywować w liście poleconym (by mieć dowód na to, że zostało wysłane).
Polaków problemy z parkingami
UOKiK niedawno upublicznił dane po kontroli parkingów i myjni samochodowych w naszym kraju. Wnioski? Prawie 23 proc. ze skontrolowanych 84 parkingów i 125 myjni nie zadbało o prawidłowe informowanie o cenach usług.
O co dokładnie chodziło? Urząd wskazywał, że przedsiębiorcy prezentują ceny w formie "od..." lub "od… do…", a cena musi być jednoznaczna dla konsumenta. Za brak należytego informowania konsumentów o cenach świadczonych usług przedsiębiorcy grozi kara do 20 tys. zł.
Nieprawidłowości dotyczące uwidaczniania cen zostały stwierdzone w przypadku 26 parkingów i 22 myjni - łącznie u 48 przedsiębiorców.
Zarówno w myjniach, jak i na parkingach, stwierdziliśmy brak cenników lub nieuwzględnienie cen wszystkich usług. Zdarza się również, że przedsiębiorcy prezentują ceny w sposób budzący wątpliwości, np. w formie "od..." lub "od… do…". Tymczasem cena musi być jednoznaczna dla konsumenta - ma prawo wiedzieć, ile dane usługi kosztują, aby móc świadomie wybrać te, z których chce skorzystać - wskazywał UOKiK w połowie sierpnia.
"Na 32 przedsiębiorców nałożyliśmy kary pieniężne na łączną kwotę ok. 40 tys. zł. W sześciu przypadkach odstąpiliśmy od nałożenia kary ze względu na znikomą wagę naruszeń oraz fakt, że przedsiębiorcy zaprzestali stosowania zakwestionowanych praktyk" - poinformował urząd.