Mateusz Morawiecki ogłaszając w środę nowe obostrzenia, które dotkną m.in. edukację, ogłosił jednocześnie, że nauczyciele dostaną dodatkowe wsparcie finansowe. - Na wsparcie pracy zdalnej przez nauczycieli przeznaczamy również dodatkowy bon na zakup akcesoriów do pracy zdalnej - 500 złotych - powiedział premier na konferencji.
- Bardzo mnie to zaskoczyło, bo miałem wrażenie, że całkowicie o nauczycielach rządzący zapomnieli. Nie sądziłem, że coś dostaniemy. Pytanie, co za te 500 zł można kupić, jest równie istotne, jak to o zasady przyznawania tych środków - mówi Artur Sierawski, nauczyciel historii w Zespole Szkół Nr 23 w Warszawie i inicjator koalicji "Nie dla chaosu w szkole".
Bon czy zwrot poniesionych kosztów?
- Ciągle nie wiadomo, jak to będzie dystrybuowane, czy pieniądze będą dla wszystkich. Żeby nie było jak z tarczami. Najpierw pojawia się huczna zapowiedź, że nikt nie zostanie bez pomocy rządu, potem okazuje się, że łapie się na to mniej niż połowa - mówi Sierawski.
Premier nie powiedział w środę nic o zasadach przyznawania pieniędzy. Również na Twitterze pojawiły się tylko ogólne informacje. Szef rządu mówił jedynie o "bonie". Czy zatem ma to oznaczać, że nauczyciele nie dostaną pieniędzy do ręki, a będą się rozliczać tak, jak uprawnieni do bonu turystycznego?
Może pojawić się jeszcze inne rozwiązanie. Nauczyciele zrobią zakupy za swoje pieniądze, a potem zawnioskują do MEN o zwrot. Jednak to ciągle zgadywanie, bo nikt jeszcze nie wie, jak to będzie wyglądało.
Szukanie rozwiązań
Z pytaniami o szczegóły i zasady przyznawania tych środków zwróciliśmy się zarówno do rzecznika rządu, jak i do MEN. W tym pierwszym przypadku udało nam się jedynie skontaktować z asystentem Piotra Müllera, który tylko obiecał, że nasze pytania przekaże. Czego udało nam się dowiedzieć w MEN?
- Zgodnie z zapowiedzią prezesa Rady Ministrów nauczyciele będą mogli skorzystać z jednorazowego wsparcia finansowego w wysokości 500 zł w zakresie poniesionych kosztów związanych z kształceniem na odległość. Wkrótce szczegółowo poinformujemy o sposobie wypłacania świadczenia - mówi rzecznik prasowy MEN Anna Ostrowska.
Próbujemy dookreślić, co znaczy wkrótce. - Poinformujemy o tym możliwie jak najszybciej - wyjaśnia Ostrowska. Dzwoniliśmy również do wiceministra Dariusza Piontkowskiego, poprzedniego ministra edukacji, ale nie mógł z nami rozmawiać. Słychać było, że jest na naradzie.
Jest zatem deklaracja, a szczegółów brak. Nie wiadomo, kiedy nauczyciele wybiorą się na zakupy. Czy zrobią to z bonem, czy z pieniędzmi? Czy rzeczywiście wszyscy będą mogli liczyć na tę formę wsparcia?
Kamerki - towar deficytowy
Nie wiemy też, czy 500 zł należeć się będzie również nauczycielom akademickim oraz pracownikom poradni psychologiczno-pedagogicznych, które pracują zgodnie z Kartą Nauczyciela.
- Ciekawe, jak to policzyli, te 500 zł. Może to dlatego, że PiS lubi te 500 plusy. Mam laptopa, kamerkę, słuchawki i nie wiem, co teraz mam kupić. Może lepiej by było, żeby MEN kupiło te komputery hurtowo dla naprawdę potrzebujących nauczycieli. Pewnie ceny byłyby niższe i efekt lepszy - mówi Artur Sierawski.
"500 zł to na słuchawki"
- Kamerek nie ma na rynku. Mamy jakieś dostawy przygotowane, ale nie wiemy, kiedy przyjdą. Ten towar zniknął już dawno z rynku, są oferty w sieci, ale to tania chińszczyzna bez gwarancji jakości i marki - mówi sprzedawca z jednej z większych sieci sprzedaży sprzętu elektronicznego w Polsce.
- Jedynym sensownym zakupem za tę kwotę są dobre słuchawki z mikrofonem. Najbardziej popularne i w miarę dobre kosztują 150 zł, bardziej przyzwoite między 300 a 500 zł. Sam mikrofon nie ma sensu, chyba że studyjny, ale to zbędne do pracy zdalnej, a laptopa się za to nie kupi - mówi sprzedawca.