Najnowsze dane Eurostatu nie pozostawiają wątpliwości, gdzie drożyzna najmocniej daje się obywatelom we znaki. Już w niemal połowie krajów Unii Europejskiej ceny są niższe niż przed rokiem, a w Polsce ciągle jest coraz drożej. Na dodatek jesteśmy liderem z najwyższymi podwyżkami. Inflacja jest ponad 10-krotnie wyższa niż wynosi średnia w UE.
Pocieszający jest fakt, że ciągle jeszcze szybciej od cen rośnie przeciętne wynagrodzenie (+4,7 proc.). W ten sposób rodziny mogą realnie utrzymywać swoją siłę nabywczą. Gorzej z tymi, dla których jednym z głównych źródeł finansowych jest np. świadczenie 500 zł na dziecko.
Po grubo ponad czterech latach od wprowadzenia programu 500+, wypłata 500 zł na dziecko nie jest już realnie warta tyle samo, co w kwietniu 2016 roku. Przez inflację za tę kwotę można kupić teraz zdecydowanie mniej.
Straty są jeszcze większe, jeśli pieniądze te były odkładane "do skarpety". Przez ten cały czas inflacja wyniosła w sumie około 9 proc. I o tyle też spadła wartość oszczędności.
Zgodnie ze statystykami GUS, w ciągu pierwszego roku od wprowadzenia programu 500+ średni wzrost cen dóbr i usług konsumpcyjnych wyniósł 2 proc. W kolejnym roku ceny zwiększyły się przeciętnie o 1,6 proc., a ostatnio przyspieszyły. W kwietniu inflacja sięgnęła 3,4 proc. i do teraz trzyma się powyżej 3 proc.
Z wyliczeń money.pl wynika, że w kwietniu 2017 roku realna wartość świadczenia na dzieci wynosiła około 490 zł, dwa lata później spadła do około 471 zł, a teraz zostało z 500+ już tylko 454+.
Oczywiście 500+ to ciągle 500 zł, ale jest warte tyle, co na starcie sztandarowego programu PiS warte były 454 zł.
Rozwiązanie? Waloryzacja
Rząd mógłby utrzymać realną wartość świadczenia, ale w tej chwili musiałby wypłacać po 550,19 zł. To jednak oznaczałoby dodatkowe duże koszty dla budżetu. A ten i tak już się nie spina w związku z kryzysem. Na koniec roku deficyt ma przekroczyć 100 mld zł.
Przypomnijmy, że po rozszerzeniu programu 500+ na każde dziecko, rocznie ma on kosztować budżet około 40 mld zł. Waloryzacja świadczenia do 550 zł oznaczałaby dodatkowe około 4 mld zł, a wraz z inflacją kwota ta systematycznie rosłaby w kolejnych latach.
Temat waloryzacji rząd podejmuje raczej niechętnie. Przed pandemią większość pytań do ministrów kończyła się tłumaczeniem, że to spory koszt, ale nie można wykluczyć zmian w przyszłości. Teraz już nawet nikt nie zadaje takich pytań.
Inflacja szybko nie odpuści
Prognozy ekonomistów nie pozostawiają złudzeń: na spadek cen nie ma co liczyć. Jest jedynie szansa na lekkie spowolnienie podwyżek. Według ostatnich prognoz Komisji Europejskiej, inflacja w Polsce w 2021 roku może spaść nawet o połowę. Choć to dalej będzie jeden z najwyższych wyników.
Niestety w 2022 roku znowu może podskoczyć i wrócimy na pierwsze miejsce niechlubnego rankingu krajów z największą drożyzną.
Co na to NBP, którego ustawowym celem jest utrzymywanie stabilnego poziomu cen w gospodarce? W najnowszym raporcie znacząco podniósł prognozy inflacji. O ile zmiana szacunków na 2020 rok nie jest duża (3,4 proc. wobec 3,3 proc. poprzednio), o tyle zmiana prognoz na kolejne dwa lata jest już znacznie większa.
Według najnowszych wyliczeń NBP, w 2021 roku ceny w Polsce wrosną średnio o 2,6 proc. w porównaniu z obecnym rokiem (poprzednio szacowane 1,5 proc. inflacji). Również w 2022 roku średni wzrost cen ma być wyższy niż szacowano kilka miesięcy temu. NBP prognozuje, że wyniesie on nie 2,1 proc., a 2,7 proc.
Jeśli przyjąć, że w kolejnych 12 miesiącach ceny wzrosną np. o 3 proc., to za rok 500+ w porównaniu z momentem startu programu będzie warte już tylko 441 zł. Gdyby przyjąć, że ceny przez kolejne 10 lat będą rosły w tym samym tempie, świadczenie 500+ za dekadę warte byłoby realnie już tylko 338 zł (porównując z momentem startu programu).