- To nas zaskoczyło. Nie gmina, a dosłownie kilka rodzin dostało informacje od P4 (sieć Play). Dostali je tylko właściciele sąsiadujących z masztem pól, a nie najbliższych domów, choć w linii prostej jest stamtąd jakieś 40 metrów - mówi z kolei Katarzyna Sebzda-Sztul, sołtys z Sołectwa Gniechowice-Stary Dwór pod Wrocławiem.
Jak dodaje, mimo oprotestowania decyzji wojewody zezwalającej na budowę masztu, robotnicy zatrudnieni przez P4 wylali już fundamenty.
- Pomimo że będziemy żyć w cieniu tego masztu [ponad 60 metrów wysokości- red.] to okazuje się, że nie jesteśmy stroną w postępowaniu i nikt o niczym nas nie informował, ani nie pytał. Ci, co byli poinformowani, złożyli sprzeciw podpisany przez 99 procent mieszkańców gminy. Jednak i ich głos został zignorowany - mówi Łukasz z Gniechowic.
Zobacz także: Wzrost podatków i likwidacja trzynastek. Strategia na wyjście z kryzysu
O budowę zapytaliśmy spółkę P4. - Inwestycja, którą realizujemy w Gniechowicach, uzyskała wszelkie zgody i decyzje wymagane obowiązującymi przepisami prawa. W związku z tym nie wymaga żadnych dodatkowych procedur, w tym także konsultacji - mówi Jan Pilewski z P4.
Mało brakowało
Jak zapewnia, konsultacje w tym przypadku pozostają w gestii władz lokalnych, jeśli uznają, że takowe są potrzebne. Rzecznik zauważa również, że budowa nie zaburzy ładu przestrzennego, bo zlokalizowana jest na obrzeżach miejscowości, a w bezpośrednim sąsiedztwie są tylko pola.
Według relacji pani sołtys w całej sprawie nie bez znaczenia jest też szczególny czas pandemii. - Przed pojawieniem się wirusa byliśmy w trakcie przygotowywania nowego planu zagospodarowania przestrzennego. Gdyby nie pandemia wkoło tego masztu byłyby tylko działki budowlane. P4 była jednak szybsza. Błyskawiczne wydanie zgody na budowę uzasadnia się wyższą użytecznością publiczną - mówi Katarzyna Sebzda-Sztul.
Pytaliśmy wojewodę dolnośląskiego o okoliczności wydania zgody, ale do czasu opublikowania tego tekstu nie dostaliśmy odpowiedzi. Argument o konieczności rozwoju sieci ze względu na wirusa podnosi jednak rzecznik operatora.
- Czasy globalnej pandemii, a w konsekwencji stanu epidemii na terenie Polski, jeszcze wydatnej podkreśliły rolę sprawnej i nowoczesnej infrastruktury telekomunikacyjnej - mówi Pilewski.
Raz się udało
Sołtys Gniechowic nie może jednak zrozumieć, jak mimo odwołań gminy, starostwa i poszczególnych mieszkańców od tej decyzji do wojewody, wbito przysłowiową pierwszą łopatę.
- W 2018 r. T-Mobile chciało zbudować tu swój maszt. Zwrócili się najpierw do gminy, ale nie chcieliśmy tego i nie było problemu. Odstąpili od planów - relacjonuje Sebzda-Sztul.
Mieszkańcy wsi nie mogą też zrozumieć, dlaczego maszt nie może stanąć nieco dalej. - Z automatu spadła wartość naszych nieruchomości. Bo przecież nikt nie będzie chciał mieszkać z widokiem na taki maszt. Do następnej wsi są 3 km pól. Nie rozumiem, dlaczego gdzieś dalej ten maszt nie może stanąć, tylko pod naszymi oknami - pyta retorycznie Łukasz.
P4 przekonuje jednak, że lokalizacji masztu nie wybiera się przypadkowo. Decyduje zasięg sieci na danym obszarze, ukształtowanie terenu i wiele innych czynników. Ostatnią nadzieją mieszkańców Gniechowic, jest konserwator zabytków, który zawnioskował do P4 o przerwanie inwestycji. Okazało się, że działka z masztem jest na terenie stanowiska archeologicznego, a prace były tam wykonywane bez stosownego nadzoru.
Co ze zdrowiem?
Nic nie jest jednak przesądzone, a protestujący głównie martwią się o swoje zdrowie. - Nie ma dowodów, że to nie wpływa na zdrowie - mówi Katarzyna Sebzda-Sztul. - Ja nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale jak się okaże za 10 lat, że moje dzieci mają z powodu tego masztu nowotwory, to co? Dostanę przeprosiny na kartce? Ponadto badania promieniowania robi się w chwili odbioru. Skąd pewność, że tydzień później operator nie podkręci mocy? - zastanawia się Łukasz.
By rozwiewać tego rodzaju wątpliwości, rządzący w przeddzień rewolucji 5G poprosili naukowców o opracowanie białej księgi w tym zakresie. Dokument "Pole elektromagnetyczne a człowiek" ma wyjaśniać i odpowiadać na ważne pytania.
Czytamy w nim jednak, że obecnie "nie można jednoznacznie potwierdzić negatywnego ani pozytywnego wpływu PEM (pole elektromagnetyczne) na człowieka, a w środowisku naukowym istnieją duże rozbieżności, co do wniosków płynących z wyników badań prowadzonych w tej dziedzinie".
500 metrów odległości?
- Wokół wpływu masztów stacji bazowych na zdrowie ciągle jest wiele niewiadomych. To nie jest tak, że protestujący wyciągają jakieś argumenty z kosmosu. Wpływ tych stacji na zdrowie nie jest jednoznacznie oceniony - mówi Zbigniew Gelzok z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przeciwdziałania Elektroskażeniom "Prawo do życia".
Z tego względu w zeszłym roku pojawiła się propozycja wprowadzenia nakazu zachowania minimum 500 metrów odległości między masztem telefonii komórkowej a najbliższymi zabudowaniami. Projekt nie trafił jednak do dalszych prac.
Zatem norm odległościowych nie ma, są tylko te związane z mocą sygnału.
Rzecznik operatora przesłał nam opracowania naukowe, które obalają mity narosłe w związku z wpływem PEM na ludzkie zdrowie. Sprawą, oprócz autorów białej księgi, zajmowało się też Polskie Towarzystwo Badań Radiacyjnych (PTBR).
Przy opiniowaniu decyzji MZ zwiększającej stukrotnie dopuszczalne poziomy PEM w środowisku w związku z rozwojem 5G, naukowcy z PTBR napisali: "o ile badania skutków zdrowotnych ekspozycji wymagają pilnej intensyfikacji, o tyle istnieje cały szereg dobrze udokumentowanych wyników badań jednoznacznie wskazujących, że nawet słabe PEM z zakresu radiofalowego mają działanie biologicznie".
Pilewski z P4 ostrzega przed korzystaniem ze źródeł, które przyczyniają się do powielania nieprawdziwych informacji o funkcjonowaniu sieci komórkowej. Tego oczywiście chcemy uniknąć, ale nie sposób nie zauważyć, że świat nauki nie jest tu zgodny.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie