Jesteś na wakacjach i chcesz nam opowiedzieć o swoim "zderzeniu" z rachunkami i wysokimi cenami? Zachęcamy do kontaktu z nami za pośrednictwem platformy dziejesie. Czekamy na Wasze zgłoszenia.
Bałtyk to jeden z ulubionych wakacyjnych kierunków Polaków. Zwłaszcza rodzin z dziećmi. Jeśli pogoda dopisze, przez cały dzień można cieszyć się wypoczynkiem na plaży, a wieczorem skorzystać z licznych atrakcji, które oferują nadmorskie deptaki dla małych i dużych. Jedzenie z pewnością do nich należy. No a jak tu na urlopie nie skusić się na popularną rybę z frytkami?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Coraz częściej jednak danie, którego nad morzem trudno sobie odmówić, wiąże się z mocnym uderzeniem w portfel. Przykłady? Zestaw: 200 g filetu z dorsza, frytki i surówka w jednym z barów w Krynicy Morskiej kosztuje 49 zł.
Rodzina 2+2 musi liczyć się z rachunkiem dobijającym do 300 zł, biorąc pod uwagę fakt, że do obiadu trzeba jeszcze zamówić napoje. A te - objęte np. podatkiem cukrowym - potrafią ostro podbić koszt rodzinnego posiłku w kurorcie.
"Paragony grozy" to zmora nadmorskich restauratorów, którzy twierdzą, że narzekania wczasowiczów są grubą przesadą.
- W Mielnie można znaleźć rybę z frytkami za 27 zł - mówiła w programie "Newsroom" WP Olga Roszak-Pezała, burmistrz Mielna. - Przedsiębiorcy pokazują kartę i każdy chyba umie czytać i wybrać to, na co go stać. Są w Mielnie obiady za 17 zł. Drażni mnie to, że kolejny raz anonimowe osoby piszą np. o 200 zł za obiad. A nie wiadomo, ile osób ten obiad jadło. Nie wierzę w takie ceny - dodała.
"Drogo jak cholera, ale ja się restauratorom nie dziwię"
Skarżenie się na ceny w restauracjach dziwi także niektórych naszych czytelników. "Coraz bardziej mnie irytują 'paragony grozy' publikowane przez wczasowiczów. Dorośli ludzie jadą do popularnych miejscowości wypoczynkowych w szczycie sezonu, idą do knajpy, zamawiają dania z karty - gdzie mają podane przecież ceny - a potem udają zdziwionych, zaskoczonych, a nawet naciągniętych. Mam dla nich propozycję. Można iść na targ rybny, kupić świeże, wypatroszone, gotowe do smażenia bałtyckie ryby naprawdę za grosze, i samemu sobie przyrządzić. Taniej, smaczniej i zdrowiej. Załączam mój 'paragon economic' z czerwca z Kołobrzegu - flądry i śledzie na obiad za niecałe 14 zł. Porcje nie do przejedzenia dla dwóch osób" - napisał pan Adam.
Zadzwoniliśmy do kołobrzeskich rybaków, by spytać o ceny ryb, które aktualnie można kupić w tamtejszym porcie. W końcu miłe zaskoczenie. Ceny na każdą kieszeń. Tuszka flądry kosztuje 9 zł za kg, w ofercie jest także śledź w tej samej cenie. Gładzica, która ma delikatne, chude mięso, polecane przez dietetyków, kosztuje 13 zł za kg.
- Ryby oczywiście patroszymy, są gotowe wprost na patelnię - informuje w rozmowie z money.pl Władysław Wójtowicz, wiceprezes Organizacji Rybaków Łodziowych Producentów Rybnych. - Wyjątkiem jest turbot, którego sprzedajemy w całości, w cenie 45 zł za kg. Są także rybne przetwory, bo ofertę staramy się urozmaicić. Mamy też dorsza, ale jest zakaz połowu tej ryby, więc łowimy ją niejako przy okazji, wyciągając z sieci razem z flądrą i śledziem - tłumaczy Wójtowicz. - Od 30 do 70 kg dorsza udaje nam się złowić podczas jednego kursu. Zwykle jest tak, że sprzedajemy to na pniu, prosto z kutra, do sklepu w porcie ta ryba nie dojeżdżają. A ludzie myślą, że jedzą w knajpach świeżego dorsza - dodaje.
Z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy w Kołobrzegu rybacy wyciągali z morza tony dorsza miesięcznie.
- O "paragonach grozy" pan słyszał? - dopytuję. - No pewnie - śmieje się mój rozmówca.
Drogo jest jak cholera, ale ja się restauratorom nie dziwię. Ryba stała się towarem luksusowym. Ale to nie ona jest droga. Ceny ryb od kilku lat praktycznie się nie zmieniają. Ale koszty wydobycia rosną lawinowo. Pamiętam czasy, gdy litr paliwa kosztował 80 gr, a kilogramg dorsza był za 7 zł. A dziś? Statek pali tonę paliwa na dobę, łatwo obliczyć, jaki to jest koszt. Do tego trzeba wypłacić pensje członkom załogi, zapewnić im prowiant. Od lipca kolejna podwyżka płacy minimalnej nas czeka. Nic dziwnego, że małe firmy upadają, zostają na rynku tylko najmocniejsi - przyznaje.
Ryba w lodzie. Rybacy dbają o świeżość towaru
Sklep w kołobrzeskim porcie cieszy się dużym zainteresowaniem turystów. Ten, kto wie, ile jest warta świeża ryba, przychodzi rano do portu, by kupić od rybaków najlepszy towar.
- Mamy bardzo nowoczesną linię przetwórczą. Ryba z kutra w porcie trafia do samochodu z chłodnią, który jedzie do przetwórni. Cały czas towar jest trzymany w odpowiedniej temperaturze, nawet w upały, i zachowuje świeżość. Ale za to też trzeba zapłacić - zaznacza Władysław Wójtowicz. - Nasi kontrahenci to firmy i restauratorzy od Świnoujścia do Ustki. Ale zapraszamy wszystkich. Indywidualni odbiorcy to dodatkowy klient. Zainteresowanie jest duże, zwłaszcza w wakacje, i to cieszy ogromnie - dodaje.
Katarzyna Kalus, wydawczyni money.pl i WP Finanse