Sprawę opisuje "Rzeczpospolita". Czytamy w niej, że wiele film rodzinnych musi się sporo nagimnastykować, by nie złamać zasad pomocy, udzielanej przez państwo w ramach tarczy finansowej.
Chodzi właśnie o zapis dotyczący powiązanych podmiotów. W założeniu chodziło o to, żeby właściciele firm nie wypłacali sobie dywidendy z państwowych pieniędzy. Praktyka pokazuje jednak coś innego.
- To, że przedsiębiorstwa działają w grupie powiązanych firm, nie jest niczym nadzwyczajnym ani nagannym. To biznesowy standard, z którego korzystają m.in. polskie firmy rodzinne, które na pewnym etapie rozwoju układają tak swoje biznesy. To działanie racjonalne, bardziej efektywne i zabezpieczające interesy właścicieli - mówi "Rz" Michał Wojtas, doradca podatkowy, wspólnik w kancelarii EOL.
Przykład? Jedna firma produkuje, a druga sprzedaje towar. Obie należą do tego samego właściciela, ale stanowią odrębne podmioty. - To pozwala zabezpieczyć majątek, na który rodzina pracowała latami - dodaje ekspert.
W myśl regulaminu tarczy finansowej PFR w takiej sytuacji jedna firma nie może zapłacić drugiej za towar. Bo wykona przecież transfer do powiązanej spółki.
Firmy rodzinne muszą więc szukać niestandardowych rozwiązań. Często mających niewiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem. - Część firm będzie szukała obejść, np. zaciągnie kredyt, z którego zapłaci spółce córce za towar, a dług spłaci z subwencji. Takich absurdów jest cała masa - mówi Michał Dec, radca prawny, doradca podatkowy, partner w kancelarii KNDP Kolibski, Nikończyk, Dec & Partnerzy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl