Katalog przedsiębiorców, którzy będą mogli ubiegać się o subwencje z tzw. tarczy 2.0, obejmuje 38 kodów PKD.
Teoretycznie wsparcie miało trafić do najbardziej potrzebujących branż. W praktyce okazuje się, że część firm, mimo dużych strat, na wsparcie nie ma co liczyć.
Najbardziej jaskrawy przykład dotyczy handlu na targowiskach. Pomoc, jak zwraca uwagę "Rzeczpospolita", będą mogli otrzymać niemal wszyscy handlarze, bo katalog kodów PKD wyczerpuje każdy rodzaj handlu, jaki się w takich miejscach odbywa.
Również sprzedaż żywności, choć akurat ta branża nie została zamknięta.
Tymczasem w galeriach handlowych o wsparcie w ramach tarczy 2.0 mogą się ubiegać wyłącznie sprzedawcy odzieży.
– To ewidentny brak równego traktowania – mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club. – Jedna firma sprzedająca np. buty dostanie wsparcie, a innej, zajmującej się praktycznie tym samym, pomoc zostanie odmówiona.
Problemów jest więcej. Tarcze antykryzysowe (zarówno PFR, jak i tarcza 6.0, zawierająca m.in. zwolnienia z ZUS) docierają tylko do firm, które formalnie musiały zawiesić działalność w czasie lockdownu.
Nikt nie pomyślał np. o dostawcach, hotelowych pralniach, firmach sprzątających czy ochroniarskich.
– Rozmawiamy z Polskim Funduszem Rozwoju, by rozszerzyć pomoc – mówi "Rzeczpospolitej" Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Tak, by uwzględnić nie tylko zamknięte firmy, ale też te, które po prostu tracą przychody ze względu na kryzys pandemiczny. Podmioty, które są wykluczone z tej pomocy, czują się rozgoryczone.