"ACTA 2" to umowna nazwa unijnej dyrektywy, która dotyczy praw autorskich w internecie. Chodzi o to, aby tacy giganci jak YouTube, Google czy Facebook, którzy udostępniają twórczość artystów i wydawców, dzielili się z nimi zyskami z reklam.
"Porozumienie ma na celu zwiększenie szans właścicieli praw autorskich, w szczególności muzyków, wykonawców i autorów scenariuszy, a także wydawców wiadomości, na wynegocjowanie lepszych wynagrodzeń za wykorzystanie ich utworów zamieszczanych na platformach internetowych" – można przeczytać w komunikacie Parlamentu Europejskiego.
Zasada jest taka, że aby móc udostępnić czyjś utwór, trzeba będzie zapłacić wydawcy lub autorowi. Wyjątek dotyczy recenzji, krytyki, parodii czy pastiszu danego utworu. Twórcy GIF-ów czy memów mogą więc spać spokojnie (o co niektórzy bardzo się obawiali).
Murem za tzw. dyrektywą "ACTA 2" stoją polscy muzycy. Związek Producentów Audio-Video oszacował, że serwisy audio, mając 270 mln użytkowników, zarobiły dla przemysłu muzycznego ok. 5,5 mld dolarów. A serwisy video? 1,3 mld widzów i zaledwie 856 mln dolarów przychodu (dane za 2017 rok).
Jedną z osób, które głośno popierały unijne rozwiązania, jest Maria Sadowska. Artystyka apelowała do polskich europosłów o poparcie dla zapisów dyrektywy. Swój apel przedstawiła podczas gali Fryderyków dwa tygodnie temu. Po wydarzeniu rozmawialiśmy z artystką o jej motywach.
- Nie należy nazywać tej dyrektywy "ACTA 2". Jest to język, którego używają duże koncerny, aby użytkownicy uwierzyli, że internet przestanie być wolny. To nieprawda. W tym uregulowaniu chodzi o to, aby sprawiedliwe wynagradzać artystów. To jest walka o pieniądze, którymi duże koncerny nie chcą się z nami dzielić – mówiła money.pl Maria Sadowska. I dodała: - Nasze przychody z reklam na YouTube wynoszą ok. 1,5 proc. Dostarczamy twórczość, a dostajemy za nią śmieszne pieniądze.
Artystka wyliczyła, ile zarobiła na wyświetleniach swoich wideoklipów: - Za 20 tys. wyświetleń swojego utworu dostaję ok. 5 centów. Ile musiałabym mieć wyświetleń, aby zarobić 100 zł? Podejrzewam, że kilka milionów. Pod warunkiem, że ktoś obejrzał reklamę przed piosenką. To jest postawione na głowie.
Jak tłumaczyła Sadowska, nowe prawo dotyczyć będzie firm, które mają co najmniej 10 mln euro obrotu rocznie. Małe firmy czy twórcy kanałów na platformie YouTube nie mają się czego bać.
- To prawo nie jest idealne. Nie precyzuje, jaki procent ma trafić do artystów. To jest proces. Chodzi o to, abyśmy usiedli do rozmów, ponieważ dotychczas duże firmy, jak Facebook, Google, YouTube w ogóle nas nie zauważały.
Jednak nie wszyscy twórcy mówią jednym głosem. Dyrektywę krytykują autorzy, którzy żyją wyłącznie z tego, że publikują w sieci. Np. twórcy kanałów na platformie YouTube. Dla nich "ACTA" 2 to po prostu cenzura internetu.
Szczególne kontrowersje budzi artykuł 13. Nakłada on obowiązek wprowadzenia przez niektóre serwisy narzędzi do wykrywania treści łamiących prawa autorskie (np. nielegalnie skopiowanych, całych filmów) i ich usuwania.
- Ogromna liczba treści może zniknąć z internetu, a publikowanie nowych może zostać znacznie utrudnione. Twórcy, których reprezentujemy, stracą nie tylko źródło podstawowego przychodu ze swojej działalności, ale i możliwość tworzenia i dalszego rozwoju – mówi money.pl Kamil Bolek, CMO LifeTube.
I wyjaśnia: - Jeśli artykuł 13 przeniesie odpowiedzialność prawną za publikowane treści z twórców na platformy społecznościowe, serwisy takie jak YouTube, Facebook, Instagram, TikTok i wiele innych, opartych o treści tworzone przez użytkowników, będą zmuszone do wprowadzenia "prewencyjnej cenzury" i najprawdopodobniej zdecydowanego ograniczenia liczby "nadawców", mających możliwość publikacji treści na tych platformach.
Osoby, z którymi rozmawiamy, zwracają uwagę na drugie dno "ACTA 2". Google, Facebook, YouTube to "twory" z USA. W Europie panuje porządek ustanowiony przez duże, chwiejące się imperia medialne, które nie nadążają za erą internetu. Co robi stary wyga, który dostaje zadyszki w wyścigu o uwagę użytkownika? Zmienia zasady, utrudniając rywalizację swoim konkurentom. Szefowa YouTube'a nie ma wątpliwości, że ta zmiana nazywa się właśnie "ACTA 2".
- Ta propozycja może zmusić platformy takie jak YouTube, by dopuszczać treści pochodzące tylko od małej liczby dużych przedsiębiorstw – mówiła kilka miesięcy temu Susan Wojcicki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl