Rada Polityki Pieniężnej w środę, 5 października, pozostawiła stopy procentowe na dotychczasowym poziomie, co było zaskoczeniem dla wielu ekonomistów, bo inflacja we wrześniu 2022 r. znów pobiła rekord i wyniosła 17,2 proc., spodziewano się więc dalszych podwyżek stóp.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"To nie koniec cyklu podwyżek, a zatrzymanie"
W czwartek na zwyczajowej konferencji prasowej po posiedzeniu RPP prof. Adam Glapiński tłumaczył tę decyzję. Podkreślał, że brak wzrostu stóp jest "zatrzymaniem cyklu podwyżek, a nie jego formalnym końcem".
Zatrzymujemy wzrost cen i stóp procentowych, przyglądamy się sytuacji, szczególnie do listopada, gdy będzie kolejny raport o inflacji. A ten dla NBP jest najważniejszym dokumentem, pozwalającym przyjrzeć się najbliższym kwartałom - mówił prof. Glapiński.
Wyjaśniał, że cykl 11 podwyżek stóp procentowych został przerwany z kilku powodów. Wymienił m.in. "praktyczne zatrzymanie kredytu hipotecznego" i wygasanie szoków energetycznych oraz zacieśnienie polityki pieniężnej przez FED i Europejski Bank Centralny. Wskazywał, że efekty podwyżek stóp zobaczymy za kilka kwartałów, gdy inflacja zacznie spadać.
Adam Glapiński o inflacji
Szef NBP mówił, że w przyszłym roku poziom inflacji będzie mocno zależał od decyzji rządu ws. tarczy inflacyjnych i zmian cen regulowanych.
Ale jeśli chodzi o tendencję, z pewnością zobaczymy stopniowy spadek dynamiki cen w kierunku celu inflacyjnego NBP. Najkorzystniej by to się układało, to zależy od rządu, by utrzymać tarczę antyinflacyjną i ceny regulowane w ryzach. Wtedy ta inflacja będzie szybko spadać - mówił w czwartek prezes banku centralnego.
- Szoki surowcowe są głównym czynnikiem podbijającym inflację - przede wszystkim energetyczne. To główny czynnik podbijający inflację, przyczyna inflacji - dodawał.
"Nie grozi nam recesja"
Prof. Glapiński mówił też o ryzyku recesji. Wskazał, że napływające dane potwierdzają stopniowy spadek wzrostu gospodarczego w Polsce i Europie, za to - według niego - odpowiada przede wszystkim wojna w Ukrainie. Ocenił, że nie ma widma recesji, ani znaczącego bezrobocia w naszym kraju.
- Koniunktura w Polsce będzie się pogarszać, co wpłynie korzystnie na inflację. Tempo wzrostu będzie maleć, to samo wydarzy się u naszych sąsiadów i na całym świecie - podkreślał prof. Glapiński.
Dodał, że dynamika cen ma być podbijana przez czynniki zewnętrzne - ceny energii i żywności.
Wzrost tych dwóch kategorii cen odpowiada za 2/3 bieżącej inflacji. To czynniki niezależne od prowadzonej w Polsce polityki gospodarczej i fiskalnej - tłumaczył prof. Glapiński.
"Prezes NBP: dwie trzecie obecnej inflacji to czynniki zewnętrzne. A wynosi 17,2 proc. Czyli za 6 pkt proc. odpowiadamy sami" - tak na gorąco słowa prezesa NBP skomentował na Twitterze ekonomista Rafał Mundry.
"Prezes NBP potwierdza kapitulację w walce z inflacją. Kończymy leczenie, teraz tylko leczenie paliatywne, patrzymy obojętnie, jak rząd aplikuje kolejne leki przeciwbólowe. To realizacja rozkazu z Nowogrodzkiej: do wyborów żadnych nieprzyjemnych działań, po nas choćby Turcja" – stwierdził natomiast główny ekonomista Fundacji FOR Sławomir Dudek.
Na pytanie, czy NBP będzie skupował obligacje wyemitowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego (BGK), prezes Glapiński odpowiedział, że trwa faza zacieśniania polityki pieniężnej i trakcie jej trwania bank centralny nie będzie skupował papierów dłużnych. I do tych słów prezesa NBP odniósł się Sławomir Dudek.
"Konsumenci mają za dużo pieniędzy"
Prof. Glapiński przekonywał w trakcie czwartkowej konferencji, że w Polsce kryzysu nie ma.
W Polsce nie mamy kryzysu, tabloidy czasami upraszczają i piszą "kryzys w Polsce". My go nie mamy. Gospodarka bardzo szybko się rozwija, w tempie 6 proc., które jest niesłychanie wysokie. Ale tempo jest za wysokie z perspektywy inflacji. Gospodarka za mocno się kręci i za szybko się rozwija. Nabywcy i konsumenci mają za dużo pieniędzy. Wzrost dobrobytu nie będzie trwał w nieskończoność, ludzie nie będą się bogacić w nieskończoność. Nie jest tak niestety - mówił szef NBP.
Adam Glapiński o wydatkach socjalnych
Prof. Glapiński przyznał, że za inflację odpowiadają też wydatki socjalne. Przekonywał jednak, że bez "socjalu" w ciągu miesiąca "załamałby się cały system społeczny, byłyby rewolucje, upadłyby rządy, zapanowaliby jacyś Putini mniejsi. Tak to by wyglądało".
Dlaczego Hitler wygrał demokratyczne wybory w Niemczech? Bo wprowadził różnego rodzaju wydatki socjalne. Żaden kraj demokratyczny nie odważy się, żeby tego nie robić. U nas wydatki socjalne są niskie, ten rząd wielokrotnie je zwiększył, ale nikt tego nie kwestionuje, nawet opozycja. Nie ma rozsądnych ekonomistów, którzy by to kwestionowali - mówił prezes Glapiński.
- W żadnych naszych analizach nie pojawia się (informacja - przyp. red.), że ograniczenie wydatku socjalnego poprawiłoby sytuację inflacyjną. Zwłaszcza że 2/3 inflacji to ceny surowców energetycznych - dodał.