W środę Rada Polityki Pieniężnej nie podniosła stóp procentowych. Poznaliśmy za to główne założenia najświeższej projekcji inflacji i wzrostu gospodarczego sporządzone przez zespół analityczny Narodowego Banku Polskiego. Nie są to dobre wiadomości. Zdaniem NBP inflacja zbliży się do celu 2,5 proc. dopiero w 2025 r. Dwa najbliższe lata będą odznaczały się niskim wzrostem PKB i nieakceptowalnym społecznie wysokim wzrostem cen. To niekorzystna mieszanka, która oznacza problemy dla naszych portfeli.
W czwartek w swoim wystąpieniu do tych kwestii odnosi się prof. Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego. Na początku odnosił się do sytuacji na świecie, wskazując m.in., że inflacja bazowa rośnie także w innych krajach, a banki centralne w USA czy Europie rozpoczęły podwyżki stóp procentowych później niż w Polsce.
Prezes NBP Adam Glapiński wyjaśnia decyzję ws. stóp procentowych z listopada
Adam Glapiński stwierdził, że gdyby nie interwencja rządu, inflacja wynosiłaby 18-19 proc. Podkreślił, że główną przyczyną inflacji są "szoki surowcowe", które spowodowały "drastyczne podwyżki kosztów działania wszystkich firm". Jego zdaniem, firmy obecnie przerzucają też koszty energii na ceny końcowe - czyli klientów.
Jak stwierdził, z zewnątrz przyjdzie "silny impuls antyinflacyjny", związany z podnoszeniem stóp procentowych przez banki centralne na świecie, które w ten sposób chcą zdusić inflację.
- Dostępne informacje wskazują na dalsze obniżenie dynamiki PKB w III kwartale, szczególnie w budownictwie. Badania wskazują na osłabione nastroje gospodarstw domowych i firm. Na szczęście na rynku pracy utrzymuje się dobra sytuacja, nie grozi nam pogorszenie - deklarował Glapiński.
Prezes NBP zaznaczył, że w krótkim okresie inflacja będzie podbijana przez "wtórne efekty podwyżki kosztów", "kolejne fale źródła wzrostu cen, w tym kosztów energii". Wpływ na to ma mieć też zapowiedziane przez rząd zmiany w działaniu tarczy antyinflacyjnej.
Dwa lata z bardzo wysoką inflacją
- Inflacja pozostaje pod silnym wpływem szoków zewnętrznych, one bezpośrednio podbijają dynamikę cen paliw, żywności. A pośrednio przez kanał kosztowy wpływają na inflację bazową. Przełożenie cen energii okazało się wyższe niż można było się spodziewać, nie tylko w Polsce - mówił.
Jak podkreślił Glapiński, inflacja bazowa pozostanie póki co wysoka, a może też nawet wzrosnąć w styczniu lub lutym. - Jednak zgodnie z naszą projekcją, od drugiego kwartału przyszłego roku inflacja będzie się obniżać - wskazał. Cała projekcja ma zostać pokazana publicznie za kilka dni.
NBP spodziewa się obniżania wzrostu cen w stronę celu NBP od II kw. 2023 r., ale do celu inflacja ma wrócić dopiero w 2025 r. Jak dodał Glapiński, polityka RPP nie ma wpływu "na to, co dzieje się na bieżąco", bo decyzje RPP oddziałują na gospodarkę z kilkumiesięcznym opóźnieniem.
- Oczywiście, każdy z nas by chciał, żeby inflacja jak najszybciej się obniżyła. Ale musimy pamiętać, jakie są źródła inflacji i na co ma wpływ polityka banku centralnego. Przyspieszenie powrotu inflacji do celu wiązałoby się ze znacznymi kosztami społecznymi, między innymi w postaci wzrostu bezrobocia, wywołalibyśmy recesję - podkreślił.
- Podsumowując, inflacja jest wysoka i wciąż może wzrosnąć - dodawał Glapiński, przypominając, że odpowiadają za to szoki cen surowców energetycznych.
Glapiński: Spadek inflacji będzie stopniowy
Prezes NBP wskazał również, że NBP widzi ryzyko recesji w Niemczech i strefie euro, co może osłabić także polską gospodarkę.
- Oczekiwany proces obniżania inflacji będzie stopniowy, ale taki stopniowy spadek jest pożądany. Chcemy, żeby inflacja spadała stopniowo, a nie skokowo, aby nie dochodziło do kolejnych perturbacji. Nasza wczorajsza decyzja to nie jest wybór między zapewnieniem stabilności cen albo jej brakiem. To decyzja o tempie powrotu inflacji do celu: czy gwałtownie, szokowo, z ceną jaką byśmy za to zapłacili - tłumaczył prezes NBP.
Jak dodał, głównym czynnikiem niepewności nadal jest wojna. Glapiński odniósł się też do przyszłych decyzji RPP - będą one zależne od projekcji Narodowego Banku Polskiego.
- Zarówno w zakresie inflacji, jak i koniunktury, może nastąpić dużo niespodziewanych wzrostów. Jesteśmy w Radzie Polityki Pieniężnej zdeterminowani, by przywrócić inflację do celu - zaznaczał. Dodawał jednak, że biorąc pod uwagę zacieśnienie polityki RPP w ostatnim czasie, "niespotykane w historii", a także ryzyko recesji technicznej, "optymalną decyzją dzisiaj jest utrzymanie stóp bez zmian". Jak wskazał, RPP widzi m.in. jak podwyżki stóp wpłynęły na kredytobiorców i firmy.
- Obecny poziom stóp procentowych jest właściwy z punktu widzenia zwalczania inflacji - stwierdził Glapiński. Ale dodał, że jeśli inflacja będzie kształtować się inaczej niż w projekcji NBP, to RPP podejmie odpowiednie decyzje. - Jesteśmy w okresie pauzy zacieśniania polityki, nie kończymy cyklu podwyżek - zaznaczył. Jeśli sytuacja będzie rozwijać się zgodnie z projekcją NBP, "pauza zacieśniania" będzie się wydłużać.
Szczyt inflacji w styczniu lub lutym ma nie przekroczyć 20 proc.
- Trudno powiedzieć, kiedy możliwe będzie rozpoczęcie polityki luzowania. Jest zbyt wcześnie, by o tym dyskutować. Oczywiście, taki moment się zbliża i w końcu nastąpi - wyjaśniał Glapiński. I dodawał, że dyskusja w RPP dotyczy głównie tego, czy inflację obniżać stopniowo, czy szokowo.
Zapytany, czy inflacja przekroczy 20 proc., Glapiński odparł: - Przewidujemy, że jej szczyt nastąpi w styczniu lub lutym i od marca będzie spadać. Czy zostanie przekroczone 20 proc. - trzymam się tego, co wynika z naszej modelowej analizy, w tej projekcji nie ma przekroczenia, ale jest na poziomie powyżej 19 proc. Ale proszę się do tego nie przywiązywać. Wszyscy jednak czekamy na ten oddech ulgi, który przyjdzie po marcu.
Jak dodał, istnieją też scenariusze mniej prawdopodobne, niż projekcja centralna, które mogą być gorsze lub lepsze, ale nie podaje liczb, by nie tworzyć chaosu - stąd odnosi się wyłącznie do "centralnej ścieżki", czyli najbardziej prawdopodobnej prognozy NBP.
NBP nie jest winny wysokiej inflacji w Polsce
Glapiński potwierdził też, że Rada Polityki Pieniężnej przyjęła raport dot. budżetu państwa.
Prezes NBP dodał, że w ostatnich tygodniach złoty się umacniał, a jego kurs był kształtowany przez relacje z dolarem i euro oraz politykę banków centralnych z USA czy strefy euro. Jak dodawał, jego zdaniem polska waluta pozostaje silna.
Zapytany, czy cykl podwyżek nie rozpoczął się zbyt późno, Glapiński odpowiadał: - To ma już długą brodę, nie wiem ile czasu jesteśmy o to pytani. Odpieraliśmy ten zarzut stokrotnie, upływ czasu pokazał, że podjęliśmy to we właściwym momencie, mniej więcej rok przez dużymi bankami centralnymi ze świata.
Glapiński dodał, że NBP "nie jest winien wysokiej inflacji w Polsce", a twierdzenie inaczej jest "polityczne i demagogiczne".
- Płaskowyż się lekko jeszcze wznosi. Już widać ten szczyt. To powinno w nas wzmocnić optymizm. Potem będzie lepiej. Udało się nam utrzymać niezły rytm gospodarczy. Wszędzie zresztą jest to samo. Rządy krajów luzują swoją politykę, ponieważ z w demokracji politycy mają wspierać gospodarkę - tłumaczył, wspominając swój wyjazd do Bazylei sprzed kilku dni.
Wskazał także, że oskarżając bank centralny dot. prognoz to tak jakby "to tak jakby oskarżać meteorologów" o to, że pogoda jest inna niż mówili.