– Ceny wzrosły, ale nie że chleb kosztuje 30 zł. A z masłem jest teraz problem z tym, kto bardziej obniży ceny masła – stwierdził. W jego opinii stało się tak, że masło zostało zastąpione olejami roślinnymi. – Te rodziny wrócą do masła naturalnego, ale nie tak szybko, część pozostanie przy maśle roślinnym – mówił. Podobnie panika nakręciła – w jego opinii – że ludzie nakupowali za dużo węgla.
Chleb baltonowski
Glapiński mówił, że w jednej z gazet, którą czyta, znalazł wytłumaczenie na to, dlaczego cena chleba, jaki konsumuje, jest niższa od 30 zł. Przeczytał on, że to "nie jest chleb", a następnie wspomniał o wypowiedziach mistrzach piekarnictwa, którzy zabrali głos w artykule i przekazali, że chleb baltonowski nie jest tym produktem.
– Ja skromnie jem chleb baltonowski, jest bardzo dobry, to normalny chleb. Nie ma tam rodzynek, orzechów, ale to jest chleb. To nie jest jakiś podchleb, to nie jest jakiś surogat chleba, to nie jest parachleb, to nie jest jak czekoladopodobny produkt – przekonywał szef Rady Polityki Pieniężnej. – To jest normalny zwykły chleb, dobry. I szczęśliwie te ceny wzrosły, ale w tym wypadku nie kosztują 30 zł. Opanujmy się, zobaczmy, co się z masłem dzieje – mówił Glapiński.
Ceny masła
– Teraz jest konkurencja, kto bardziej obniży ceny masła, za bardzo wywindowano ceny masła. Między innymi to media spowodowały. Ci sprzedawcy masła, bo nie producenci, wielkie sieci wywindowali ceny masła do powyżej 20 zł. Konkurencja jakoś nie zadziałała dobrze. Wszyscy podnosili te ceny. Z punktu widzenia producentów i rolników cena kostki masła nie powinna przekroczyć 7 zł – komentował Glapiński.
Zdaniem Glapińskiego sieci sztucznie podnosiły ceny, żeby klienci kupowali kostkę masła za 10 zł i cieszyli się tym samym, że za tak niską kwotę udało im się ją dostać, bo zaraz chleb będzie kosztował 15 zł lub "nie wiadomo ile".