Zarówno kierownictwo PiS, jak i premier Morawiecki oczekiwali ustąpienia od Mariana Banasia, prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
Premier powiedział pod koniec listopada, że jeśli szef NIK sam nie zrezygnuje, to w życie może wejść "plan B". Od tego czasu premier jednak nie wyjaśnił, na czym ten plan miałby polegać.
Konkretów co do planu nie usłyszeliśmy i dzisiaj, jednak Mateusz Morawiecki przyznał wprost - "plan B" nie wypalił. Na poświęconej budżetowi 2020 konferencji, premier sugerował, że stało się tak przez sprzeciw opozycji.
- Opozycja, która nie chce w tej kwestii współpracować, bierze na siebie odpowiedzialność w tej kwestii - powiedział premier Morawiecki.
Można więc uznać, że w "planie B" wobec Banasia chodziło o zmianę Konstytucji. Zjednoczona Prawica nie mogła w Sejmie tego sama zrobić, gdyż zmiana Konstytucji wymaga przynajmniej 2/3 głosów. Rządzące ugrupowanie takiej większości nie ma, a opozycyjne partie mówiły wprost, że na zmiany w ustawie zasadniczej się nie zgodzą.
21 grudnia sejmowa komisja ds. służb specjalnych zapoznała się raportem z działania służb w sprawie Mariana Banasia. - Jesteśmy wstrząśnięci - mówili posłowie opozycji. - Nie ma zastrzeżeń do działania służb - odpowiadali z kolei przedstawiciele PiS.
Jak już pisaliśmy, kontrolerzy CBA, którzy sprawdzali majątek Banasia, mieli zastrzeżenia m.in. do posiadanej w domu gotówki w wysokości 200 tys. zł.
Czytaj też: Afera Banasia. Nowe oświadczenie szefa NIK
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl