Jak pisze wtorkowy "Dziennik Gazeta Prawna", wizyta Konrada K. w CBA miała miejsce tuż przed wybuchem afery.
Zanim bowiem okazało się, że GetBack nie ma z czego spłacić wyemitowanych obligacji, to właśnie w Biurze prezes spółki miał szukać wsparcia. Jak jednak twierdzą informatorzy gazety, nie przekazał żadnych informacji.
- Szukał bezpieczeństwa, bo grunt palił mu się pod nogami - mówią informatorzy "DGP". Do wizyty miał go namówić jego współpracownik Piotr B., który również został zatrzymany w sprawie afery GetBack.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Przypomnijmy, że na początku grudnia Onet podał, że K. uważa się za współpracownika CBA. Informowaliśmy o tym w money.pl. Miał przekonywać śledczych że nadano mu nawet pseudonim "Zeus". Tym rewelacjom zaprzeczył jednak sekretarz stanu w MSWiA i sekretarz Kolegium do Spraw Służb Specjalnych Maciej Wąsik.
"DGP" pisze jednak, że w aktach sprawy rzeczywiście jest wzmianka o jego współpracy z CBA. Konrad K. miał o tym wspomnieć m.in. w trakcie konfrontacji z Piotrem Osieckim, byłym prezesem Altusa TFI.
Zresztą K. obszernie dzieli się ze śledczymi swoją wiedzą, bo liczy na status małego świadka koronnego. - K. jako podejrzany nie zeznaje, ale składa wyjaśnienia, a w tych nie musi podawać prawdy - zwracają jednak uwagę rozmówcy gazety.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl