Towarzystwa funduszy inwestycyjnych, banki i firmy audytorskie dobrze zarabiały na współpracy z GetBackiem. Żaden podmiot nie zauważył nieprawidłowości w spółce - podaje środowy "Dziennik Gazeta Prawna".
Gazeta dotarła do raportu pokontrolnego Najwyższej Izby Kontroli, który pokazuje ewentualne zaniechania Komisji Nadzoru Finansowego i jej Urzędu i ujawnia, co zostało wykryte w instytucjach finansowych, które z wrocławskim windykatorem ściśle współpracowały.
NIK podaje w raporcie, że kontrole przeprowadzone przez UKNF wykazały, iż towarzystwa funduszy inwestycyjnych nierzetelnie sprawowały nadzór nad funduszami sekurytyzacyjnymi wchodzącymi w skład grupy kapitałowej GetBack oraz funduszami sekurytyzacyjnymi spoza grupy kapitałowej GetBack.
Z kolei banki sprzedawały GetBackowi portfele kredytów, których nikt nie spłacał, po cenie średnio o 2 proc. wyższej, niż proponowały inne firmy windykacyjne.
"Jednocześnie banki były depozytariuszami dla funduszy, którymi zarządzał GetBack. Do ich zadań należało m.in. zapewnienie prawidłowości rozliczeń z uczestnikami czy potwierdzanie wyceny. Dzisiaj już wiadomo, że windykator fałszował informacje dotyczące portfeli wierzytelności, więc pojawiło się pytanie, czy zgodnie z przepisami depozytariusz nie powinien wyłapać nieprawidłowości i poinformować o tym TFI" - podaje gazeta.
Dodatkowo w sprawie GetBacku okazuje się, że istotną rolę odgrywają też firmy odpowiedzialne za audyt sprawozdań finansowych. Nie dostrzegli oni w sfałszowanych raportach niczego niepokojącego.
Pełny, publiczny raport NIK ma być gotowy w październiku. Nie jest pewne, czy przez zmianę prezesa NIK termin ten nie ulegnie wydłużeniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl