Z Marianem Banasiem problem ma nawet sam PiS. Za sprawą należącej do niego kamienicy, w której działał hotel z pokojami na godziny i którą wynajmował dużo poniżej rynkowych stawek, zrobiło się o nim głośno. Do tego doszły w ostatnim czasie jeszcze informacje o nagrodach, które dostawał w czasie kariery w Ministerstwie Finansów.
Jednak kłopotliwego urzędnika, zgodnie z ustawą o NIK, bardzo trudno jest odwołać. Można to dopiero zrobić np. wtedy, gdy ma on wyrok skazujący. Ponieważ na taki wyrok się na razie nie zapowiada, wtorkowa "Rzeczpospolita" widzi inny sposób.
Jak tłumaczy gazecie chcący zachować anonimowość prawnik, wystarczy, że Sejm lub Senat podejmą uchwałę odnoszącą się do procedury zgłoszenia kandydata na prezesa NIK, który nie podał ważnych informacji, mających znaczenie dla jego wyboru.
Prawnik wyjaśnia, że dopiero po wyborze Banasia na stanowisko wyszło na jaw, że wynajmował on swoją kamienicę za bezcen. Dzięki temu płacił niższy podatek. Zataił ważne dla jego wyboru informacje, więc taki wybór można podważyć. I Banasia usunąć ze stanowiska.
Gdyby głosowanie nad kandydatami na prezesa NIK przeprowadzić jeszcze raz, politycy zarzekają się, że nie stawialiby już na Banasia. - Nie zagłosowałbym dziś za kandydaturą Mariana Banasia na prezesa NIK. Teraz zażądałbym wyjaśnienia sytuacji - powiedział "Rz" Janusz Śniadek, wiceszef komisji ds. kontroli państwowej która rekomendowała Sejmowi tę kandydaturę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl