Za naszą południową granicą afera mięsna zatacza jeszcze szersze kręgi niż w Polsce. Czescy i słowaccy eksperci oraz politycy ostrzegają przed polską żywnością i apelują, by jej nie importować ani nie spożywać. Widać to również w mediach społecznościowych.
- Przez ostatni tydzień byłam na nartach na Słowacji i w tamtejszej telewizji w zasadzie nie mówi się o niczym innych, tylko o aferze mięsnej w Polsce - napisała nam czytelniczka Katarzyna. - Do studia zapraszani są eksperci, politycy, którzy dyskutują na temat złej jakości polskiej żywności, nie tylko mięsa. Potem przerwa na reklamy, zmiana ekspertów i rozmowa o tym samym - dodaje.
Zobacz: Komisja Europejska kontroluje polskie ubojnie
Jak pisaliśmy w money.pl w weekend, Gabriela Matecna, słowacka minister rolnictwa, zaapelowała o niesprowadzanie i niekupowanie wołowiny z Polski. Zaleciła za to kupowanie mięsa od rodzimych rolników.
Polską branżę mięsną zapytaliśmy zatem, czy nie mają wrażenia, że sprawa jest wykorzystywana przez naszych południowych sąsiadów. - Mamy wrażenie, graniczące z pewnością, ze Czesi i Słowacy to wykorzystują - mówi money.pl Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. - Chcą za wszelką cenę pokazać, że polska żywność jest bardzo niskiej jakości. Dlatego takie historie jak ostatnia, to dla nich woda na młyn - dodaje.
"Szukają okazji, żeby szkalować polską żywność"
Podobnego zdania jest Witold Choiński, prezes branżowego związku Polskie Mięso. - Czesi i Słowacy wykorzystują każdy incydent i szukają tylko okazji, żeby szkalować polską żywność - mówi money.pl.
Jak wskazuje ekspert, zarówno Czesi jak i Słowacy są dużymi importerami mięsa, a jednocześnie chcą odbudować rodzimą produkcję.
- Dziś koszty są dla nich zbyt wysokie, dlatego próbują uderzać w polską żywność, nie tylko w mięso. Tym samym liczą, że sklepy zaczną kupować u czeskich i słowackich producentów - mówi nam Witold Choiński.
Problem kwestionowania jakości polskiej żywności przez naszych południowych sąsiadów nie jest nowy i trwa od kilku lat. - Były problemy na przykład z eksportem choćby naszego mięsa drobiowego. Transporty były wyrywkowo kontrolowane, a później przetrzymywane przez tamtejsze służby przez wiele godzin - dodaje przedstawiciel branży.
Z kolei Jerzy Wierzbicki przypomina, że zgrzyty zaczęły się od tzw. afery solnej sprzed kilku lat. Okazało się wówczas, że kilka firm wykorzystywało sól chemiczną jako spożywczą.
- Wtedy zauważyli, że to można rozegrać politycznie. Temat był więc eksploatowany przez wielu polityków i tak jest do dziś. Oni zdobywają w ten sposób poparcie - ocenia Jerzy Wierzbicki.
Jak dodaje prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego, branża wielokrotnie próbowała walczyć z negatywnymi publikacjami. - Były podejmowane rozmowy na poziomie ministra rolnictwa, ale za południową granicą chęć rozgrywania tego politycznie jest zbyt wielka - twierdzi Jerzy Wierzbicki.
- Czesi i Słowacy chcą koniecznie pokazać, że polska żywność jest gorszej jakości. I wykorzystają każdy pretekst, żeby to zrobić - puentuje z kolei Witold Choiński.
Przypomnijmy, że zamieszanie rozpoczęło się od materiału, który w zeszłym tygodniu opublikował TVN. Dziennikarze stacji przedstawili nielegalny proceder uboju bydła chorego, prowadzony bez odpowiedniego nadzoru.
W poniedziałek głos w tej sprawie zabrał Główny Lekarz Weterynarii, który na specjalnie zwołanej konferencji prasowej odpowiadał na pytania dziennikarzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl