Opisaną przez "Fakt" prowokację dziennikarską sprzed blisko sześciu lat w bardzo podobnej sprawie przypomniał jeden z użytkowników serwisu Wykop. Artykuł został opublikowany w maju 2013 roku.
"Fakt" opisywał, że na Podlasiu handlarze sami wyszukują słabe, a nawet martwe sztuki, za które płacą chłopom grosze. - Rolnicy mówili nam, że kręcą się tu różni ludzie i kupią krowy, które nie nadają się do ubojni - mówił gazecie przedstawiciel jednej z tamtejszych ubojni.
Gazeta wskazywała, że handlarze chorymi zwierzętami ubojnymi działali niemal jawnie, ogłaszając się w prasie i w internecie. "Kupię krowę w każdym stanie", "Kupię bydło pourazowe", "Skup bydła urazowego, szybko, sprawnie, gotówka" - brzmiały nagłówki licznych ogłoszeń.
Dziennikarze "Faktu" postanowili pójść tropem tych ogłoszeń i zadzwonili na podane numery. Handlarz był gotów przyjechać i odebrać chore zwierzę, a także "załatwić" dokumenty od weterynarza pozwalające legalnie wyrejestrować chorą krowę. Nie chciał zdradzić, co stanie się z chorą krową.
Kolejny handlarz nie starał się ukryć tego, że chore zwierzęta trafiają do ubojni. Miał jednak obiekcje przed odbieraniem padłego zwierzęcia. - Przy dzisiejszych aferach, to martwą już strach brać, ale ledwie żywą, czemu nie - tłumaczył.
Niedawny reportaż TVN o uboju chorych krów w jednej z mazowieckich rzeźni odbił się echem nie tylko w Polsce, ale też za granicą, ponieważ wołowina w Polsce produkowana jest głównie na eksport.
Wiadomo, że do dziesięciu różnych krajów UE trafiły prawie 3 tony mięsa. Pojawiają się jednak doniesienia, że państw mogło być nawet 14. Na Słowacji trefna wołowina została podana dzieciom na szkolnych stołówkach.
Według informatora Superwizjera ubój chorych zwierząt to bardzo dochodowy biznes. Czarny rynek ma kwitnąć od lat. Ogłoszenia można znaleźć w internecie - twierdzą dziennikarze. Na jednym "leżaku" (slangowe określenie chorej, lub padłej krowy) można zarobić nawet 1 tys. zł, choć najczęściej ubojnie płacą 400-500 zł. Hodowca na uśpienie musi natomiast wydać 500 zł.
W ten sposób właściciel pozbywa się problemu, a ubojnia zyskuje tani towar. Za zdrową krowę musi zapłacić 2,5 tys. zł, na kilogramie mięsa zarabia więc ok. 9 gr. Na kilogramie chorej to już ponad 2 zł. Jak informują autorzy materiału, średniej wielkości zakład zamiast 350 tys. zł zarabia więc ok. 2,5 mln zł.
W poniedziałek do Polski przyjechali unijni inspektorzy, którzy sprawdzają, czy polskie władze dostatecznie szybko interweniowały po tym, jak informacje o nieprawidłowościach ujrzały światło dzienne.
Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski z jednej strony zapowiedział zdecydowane działania i ukaranie winnych nielegalnego procederu, ale z drugiej mówił o tym, że "nie może być tak, że incydentalne wydarzenie będzie rzutowało na wizerunek polskiej żywności na świecie". Głośno zastanawiał się także nad intencjami dziennikarzy, którzy ujawnili aferę.
- Incydentalna sprawa związana z nielegalnym ubojem zwierząt została wyolbrzymiona do niewyobrażalnych rozmiarów i grozi wizerunkowi już nie tylko mięsa z Polski, ale polskiej żywności na świecie - mówił minister.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl