Do 9 listopada zostało wydłużone śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Polskim Czerwonym Krzyżu. Afera przez prokuraturę badana jest już od kilku lat, teraz pojawiają się kolejne wątki. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", w sprawie przewija się nazwisko prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego.
Znany wrocławski biznesmen Romuald Ś., twórca holdingu Polskie Centrum Zdrowia, miał zeznać w sądzie, że był namawiany do nielegalnego sfinansowania kampanii wyborczej Święczkowskiego.
Czytaj też: Afera PCK. Zginęły ubrania i 46 ton żywności
Jak zeznał, w 2011 r. zgłosił się do niego Jerzy G., "znany powszechnie z afery PCK". Miał prosić o wyłożenie kasy na kampanię Bogdana Święczkowskiego. Romuald Ś. zapewnia, że na finansowanie kampanii polityków PiS w latach 2004-2010 przeznaczył od kilkuset tysięcy do nawet miliona złotych. Jednak w przypadku Święczkowskiego odmówił.
W rozmowie z "Wyborczą" biznesmen stwierdził, że nie chciał finansować kampanii obecnego prokuratora krajowego z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że w ogóle go nie znał (w przeciwieństwie do dolnośląskich polityków, których wcześniej wspierał). Drugi powód - wstępna nominacja na konsula honorowego Belgii, co wiązało się z zakończeniem wszelkiej działalności politycznej. Miał o tym poinformować "kolegów z PiS".
Jednak tym doniesieniom zaprzecza Bogdan Święczkowski. "Na moją kampanię wyborczą w 2011 r. przeznaczyłem wyłącznie środki swoje i najbliższych mi osób. Nikogo też nie prosiłem ani nie upoważniłem do zbierania funduszy na kampanię” - napisał w oświadczeniu przesłanym portalowi tvp.info prokurator krajowy.
Jak dodał, to prokuratura pod jego nadzorem prowadziła śledztwo, a następnie postawiła w nim zarzuty popełnienia poważnych przestępstw Romualdowi Ś. "Za moją wiedzą prokuratura występowała o tymczasowe aresztowanie dla niego, które stosowane było przez blisko roczny okres. Romuald Ś. może więc mieć powody, aby mnie nie darzyć sympatią. Polskie prawo pozwala podejrzanym w postępowaniach karnych kłamać i taki charakter mają konfabulacje Romualda Ś” - napisał Święczkowski w oświadczeniu.
Afera PCK
Śledztwo w sprawie dolnośląskiego Polskiego Czerwonego Krzyża trwa. Jerzy G. to były już członek PiS, który jest głównym podejrzanym o wyprowadzanie z PCK ok. 1,3 mln zł. To szacunek prokuratury, która na tyle wyceniła ukradzioną z PCK odzież.
Wpłaty na rzecz polityków PiS są częścią afery, którą bada prokuratura. Jeden z wątków śledztwa mówi o tym, że z magazynów PCK zniknęły ubrania i 46 ton żywności, która mogła być rozdawana w kampaniach wyborczych PiS. Z kolei skradziona odzież z kontenerów była sprzedawana w lumpeksach, a pieniądze zasilały konta grupy pracowników kierowanych przez Jerzego G.
Straty związane tylko z handlem skradzioną odzieżą sięgnąć mogły 2 mln zł. To oddzielny wątek w śledztwie i efekt współpracy dolnośląskiego PCK z fundacją Supra. Stworzył ją w 2011 r. ówczesny prezes PCK Rafał Holanowski, były radny PiS w dolnośląskim sejmiku. Fundacja - w ocenie śledczych - na handlu tą odzieżą mogła zarobić wspomniane 2 mln zł.
Wydłużenie śledztwa do co najmniej 9 listopada sprawia, że jego efektów nie poznamy przed zbliżającymi się wyborami do parlamentu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl