W Brukseli nie milkną echa tzw. afery Piepera. Europoseł z CDU (do której należy też Ursula von der Leyen) został nominowany na prominentne stanowisko jeszcze w styczniu. O sprawie zrobiło się głośno, kiedy do mediów wyciekła informacja, że podczas rekrutacji Pieper wypadł gorzej od dwóch kontrkandydatek, a i tak otrzymał stanowisko.
W czwartek Parlament Europejski zagłosował za absolutorium budżetowym dla Komisji Europejskiej za 2022 r., w którym znalazła się też poprawka Zielonych ws. odwołania nominacji dla Piepera. Za unieważnieniem podpisanej już przez Piepera umowy i rozpoczęciem "prawdziwie przejrzystego i otwartego procesu rekrutacji" opowiedziało się 382 eurodeputowanych, przeciwko było 144, a 80 wstrzymało się od głosu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komisja zdania nie zmieni
"Zdecydowana większość dla naszej poprawki ws. powołania Markusa Piepera. Wzywamy Komisję do naprawienia sytuacji" - napisał w serwisie X niemiecki europoseł Zielonych Daniel Freund, jeden z inicjatorów głosowania. Mimo to Komisja Europejska zapowiedziała, że nie zamierza odwoływać Piepera ze stanowiska. - Wszystkie procedury w procesie rekrutacji kandydata zostały odpowiednio dochowane - powiedział w czwartek podczas spotkania z dziennikarzami rzecznik KE Eric Mamer.
Jak dodał, KE "jak co roku" odpowie europarlamentowi na wyniki jego głosowania w sprawie absolutorium, które ogólnie były pozytywne dla Komisji, ale nie zamierza "reagować na poszczególne poprawki". "Parlament Europejski ma prawo głosu, ale my mamy prawo do naszej instytucjonalnej autonomii" - powiedział Mamer, podkreślając, że każda instytucja jest odpowiedzialna za własny proces rekrutacyjny.
Markus Pieper miał podpisać czteroletni kontrakt z Komisją Europejską 31 marca, czyli w niedzielę wielkanocną. Stanowisko obejmie natomiast 16 kwietnia i - jak podkreślił rzecznik KE - "nic się w tej kwestii nie zmieni".
Spór trwa od lutego
Jeszcze w lutym list w ten sprawie do szefowej KE wystosowała grupa europosłów, m.in. Daniel Freund. Pismo pozostało jednak bez odpowiedzi. Z kolei w marcu wyjaśnień odnośnie przejrzystości i bezstronności wyboru Piepera zażądało od Ursuli von der Leyen czterech komisarzy, w tym szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton, komisarz UE ds. gospodarki Paolo Gentiloni i komisarz UE ds. pracy i spraw socjalnych Nicolas Schmit - ten ostatni jest kandydatem socjaldemokratów na fotel szefa KE.
Temat został też poruszony na cotygodniowym spotkaniu komisarzy w środę. Chociaż Komisja Europejska odmówiła komentowania "wewnętrznych rozmów", wiadomo już, że w środowym spotkaniu wzięło udział tylko dwóch sygnatariuszy listu, czyli Borrell i Breton. To właśnie oni - razem z komisarz UE ds. spójności Elisą Ferreirą - mieli podjąć temat. Jak jednak poinformował portal Politico, pozostali komisarze - a zwłaszcza ci, którzy podobnie jak szefowa KE należą do Europejskiej Partii Ludowej - mieli stanąć w obronie von der Leyen i bronić nominacji Piepera.
Krytycy zarzucają Pieperowi nie tylko nieprzejrzyste okoliczności nominacji, ale wytykają również to, że nigdy publicznie nie wypowiadał się w żadnym innym języku niż jego ojczysty niemiecki, co może być przeszkodą w kontaktach z przedsiębiorcami z innych krajów niż Niemcy i Austria.
Punktują też, że Pieper podpisał umowę z KE w niedzielę wielkanocną. - To raczej niespotykane, że konserwatywni politycy podpisują umowy o pracę w święta - komentował jeszcze przed czwartkowym głosowaniem w europarlamencie Daniel Freund.