Wojciech Kwaśniak, który jako wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego wykrył nieprawidłowości w SKOK-u Wołomin, za co został potwornie skatowany przez bandytów, odpowie przed sądem za niedopełnienie obowiązków w tej sprawie.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" powiedział, że wkrótce w tej samej sprawie wystąpi w dwóch sądach i w dwóch różnych rolach. W jednym jako oskarżony o rzekome zaniedbania w sprawie SKOK-u Wołomin, w drugim jako ofiara ataku zleconego przez działającą w tym SKOK-u grupę przestępczą.
Do ataku doszło w kwietniu 2014 r. i gdyby nie pojawienie się przypadkowej osoby, nie wiadomo, czy Kwaśniak nie straciłby wtedy życia. Proces sprawców trwa szósty rok. W 2018 r., z powodów proceduralnych, postępowanie musiało się rozpocząć od początku.
Jak informowaliśmy, na ławie oskarżonych zasiadły trzy osoby. Piotr P. jest oskarżony o zlecenie pobicia Kwaśniaka. Drugi oskarżony, Krzysztof A., miał być pośrednikiem między zleceniodawcą a osobą, która napadła byłego wiceszefa KNF (jego sprawa została wyłączona do odrębnego postępowania). Pobicia miał zaś dokonać Krzysztof A.
Kwaśniak był wiceszefem KNF w latach 2011–2017. Za jego czasów KNF alarmowała w sprawie nieprawidłowości w SKOK Wołomin.
Przesłuchanie w Szczecinie
Wkrótce rozpocznie się proces, w którym Wojciech Kwaśniak zasiądzie na ławie oskarżonych. W styczniu Prokuratura Regionalna w Szczecinie ogłosiła, że przekazała akt oskarżenia do sądu.
Razem z byłym szefem KNF Andrzejem Jakubiakiem i czterema innymi byłymi urzędnikami Komisji Kwaśniak ma odpowiadać za to, że za późno powołali zarządcę komisarycznego SKOK-u Wołomin i zawiesili działalność tej Kasy. Tym samym mieli dokonać "niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści".
A dlaczego prokuratura w Szczecinie? To jeden z niejasnych wątków w tej sprawie. W 2018 r. urzędnicy KNF zostali zatrzymali i przewiezieni właśnie do Szczecina, by złożyć zeznania. W zasadzie od razu po tym zostali wypuszczeni i musieli sami zorganizować sobie transport do oddalonej o kilkaset kilometrów Warszawy.
Czemu miało to służyć, nie do końca wiadomo, ale "GW" przekonuje, że to pokaz siły rządzących, a nie bez znaczenia był też fakt, że w Szczecinie działał "dyspozycyjny" prokurator.
– To nie jest sprawa kryminalna, to jest sprawa polityczna – powiedział w rozmowie z "GW" adwokat Grzegorz Wołek, obrońca jednego z byłych dyrektorów KNF. Dodał, że "znaleźliśmy się znów w PRL", bo "każdego można zatrzymać i przedstawić bezpodstawne zarzuty".
Proces dla odwrócenia uwagi?
Rzekome zaniedbania, z których Kwaśniak będzie się tłumaczyć, dotyczyć mają tego, że – zdaniem prokuratury – nie dość szybko zareagował na doniesienia o trudnej sytuacji w SKOK Wołomin.
Tak "GW" pisze o tej kasie: "SKOK Wołomin to nierozliczona do dziś jedna z największych afer finansowych ostatnich lat. Działająca w ramach systemu SKOK-ów kasa w Wołominie została opanowana przez grupę przestępczą, która zorganizowała system wyłudzania ogromnych kredytów. Do czasu zamknięcia działalności SKOK-u jego zobowiązania sięgnęły 1,5 mld zł".
Kwaśniak będzie przekonywał, że działania podjął bez zbędnej zwłoki, a cała sprawa ma charakter polityczny. Jego zdaniem ma ona sprawić, by ludzie zapomnieli o aferze z udziałem późniejszego prezesa KNF Marka Chrzanowskiego, który w 2018 r. złożył prezesowi Getin Banku Leszkowi Czarneckiemu ofertę korupcyjną.