Krzysztof B. był wicedyrektorem Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Kontroli Gier w Ministerstwie Finansów. Jest podejrzewany o to, że zamiast walczyć z wyłudzeniami VAT, sam w tym procederze uczestniczył. Wtorkowa "Rzeczpospolita" opisała prawdopodobny mechanizm wyłudzeń. Z kolei w piątkowym wydaniu ukazał się wywiad z Piotrem Dziedzicem, który wyjaśniał, jak to się stało, że w porę nie udało się wykryć, że wysoko postawiony urzędnik wyłudzał VAT.
- W Ministerstwie Finansów Krzysztof B. pracował krótko – tylko trzy i pół miesiąca – od połowy września 2016 r. do początków stycznia 2017 r. Szybko się z nim rozstaliśmy ponieważ w jego oświadczeniach majątkowych dopatrzyliśmy się nieprawidłowości. Zostały podjęte działania weryfikujące, które doprowadziły do zwolnienia i skierowania zawiadomienia do prokuratury – wyjaśnił Dziedzic.
Wiceminister dodał, że choć był z B. w poprawnych relacjach służbowych, to po czasie dowiedział się, że za jego plecami podwładny napisał "niezwykle szkalujący donos nie tylko na mnie, ale też na pozostałych członków kierownictwa Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Gier".
Poproszony o ustosunkowanie się do wtorkowego artykułu opisującego kulisy mafii paliwowej, Dziedzic wprost powiedział, że zawiera wiele nieprawdziwych informacji i w jego ocenie kompromituje informatora dziennikarzy.
- Jak już mówiłem, nie wiem, czy w ogóle miał miejsce jakiś przeciek. Same to panie przyznają, pisząc, że prokuratura nie bada tego wątku. Zresztą w 2016 r. nie miałem z tą sprawą nic wspólnego. Do wspomnianej realizacji doszło w sierpniu, kiedy sprawy operacyjne prowadził Departament Wywiadu Skarbowego, a nie departament, którym wówczas kierowałem. Nie miałem wiedzy o czynnościach i takiej wiedzy nie miałem prawa mieć – zaznaczył stanowczo.
Krzysztof B. siedzi w areszcie od września 2018 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl