Również rząd USA ostrzega firmy przez robieniem interesów w prowincji Sinciang (Xinjiang), w którym mieszka większość Ujgurów - informuje "Rzeczpospolita".
Ujgurzy to muzułmański naród pochodzenia tureckiego. Od wielu lat chcą utworzyć niezależne państwo lub choćby uzyskać więcej praw autonomicznych – bezskutecznie. Sytuacja między Ujgurami a władzami ChRL jest bardzo napięta, a prawa i wolności Ujgurów są ograniczane. Szacuje się, że nawet 1 mln (z 11 mln żyjących na terenie Chin) może przebywać w obozach koncentracyjnych.
Istnieje podejrzenie, że chińscy producenci i dostawcy korzystają z ich niewolniczej pracy. Jeśli tak jest, to moralnie obciąża to również finalnych odbiorców, czyli zagraniczne korporacje.
Nike twierdzi, że nie pozyskuje materiałów bezpośrednio z Sinciangu, Apple również zapewnia, że śledzi na bieżąco sytuację.
Szczególnie zainteresowane "obserwowaniem sytuacji" powinny być firmy odzieżowe, bo właśnie z tej części Państwa Środka pochodzi większość bawełny zbieranej w Chinach.
Chiny odpowiadają zaś za 20 proc. światowej produkcji bawełny.
W Kongresie USA trwa dyskusja nad tym, czy uchwalić prawo zakazujące szczegółowo importu z Sinciangu. Również w Europie problem jest dostrzegany: niektórzy politycy domagają się od firm, by ściśle monitorowały sprawę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl