Minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus w rozmowie z PAP powiedział, że może zabraknąć nam pszenicy konsumpcyjnej, a paszowej będziemy mieć za dużo. Jak uzasadnił, tegoroczne plony są porównywalne z ubiegłorocznymi, ale gorzej jest z jakością zbieranej pszenicy, która ma mniej białka m.in. ze względu na pogodę: suszę i obecne opady deszczu. Podkreślił ponadto, że pszenica konsumpcyjna ma wyższą cenę, która obecnie rośnie.
W wypowiedzi ministra Telusa zabrakło konkretów i liczb. Zdaniem ekspertów pytanych przez money.pl taka lakoniczna wypowiedź może mieć negatywne konsekwencje.
Tego typu wypowiedzi powinny być poparte konkretnymi danymi o zbiorach i stanie zapasów, w przeciwnym razie mogą wywołać nieuzasadnioną panikę na rynku — stwierdza w rozmowie z money.pl dr inż. Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców (PFPZ).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szczęście w nieszczęściu
Według eksperta pszenica jest obecnie o połowę tańsza niż rok temu. Jest to spowodowane głównie dużym stanem zapasów zboża z Ukrainy i naszymi krajowymi nadwyżkami z poprzedniego roku.
Jak zauważa nasz rozmówca, ubytki w tegorocznych zbiorach musiałyby być naprawdę rekordowe, sięgające kilku milionów ton, aby pojawiły się problemy. Jednak nawet wtedy nasze bezpieczeństwo żywnościowe nie byłoby zagrożone, bo bieżąca sytuacja jest na swój sposób wyjątkowa.
— Polska jest dużym eksporterem pszenicy, co oznacza, że produkujemy o około osiem milionów ton więcej, niż wynoszą potrzeby rynku wewnętrznego. Obecna sytuacja na rynku zbóż różni się znacząco od tej z lat ubiegłych, chociażby tym, że Unia Europejska ma otwarte granice dla zboża z Ukrainy. Tym zbożem praktycznie można pokryć każdy niedobór, a Ukraina wręcz domaga się zniesienia ograniczeń dla swojego zboża już od 15 września ze względu na blokadę eksportu przez Morze Czarne — wyjaśnia Gantner.
W ubiegłym roku Ukraina wyeksportowała ponad 30 mln ton zboża, z tego ok. 30 proc. trafiło na rynek europejski. Według pytanej przez money.pl Moniki Piątkowskiej, prezes Izby Zbożowo-Paszowej, tegoroczne zbiory w Polsce są na ukończeniu. Jak wskazuje nasza rozmówczyni, na rynek wejdzie — łącznie z kukurydzą, której zbiory będą prowadzone na przełomie września i października — ok. 34 mln ton zboża.
Pod kątem ilościowym są to bardzo dobre zbiory, porównywalne z ubiegłorocznymi — uspokaja prezes Izby Zbożowo-Paszowej.
Piątkowska potwierdza słowa ministra Telusa, według których wszystko wskazuje na to, że udział pszenicy paszowej w całym w tym zbiorze będzie większy, niż zakładali rolnicy, a konsumpcyjnej — mniejszy. Precyzyjniej — jakość pszenicy przez mniejszą zawartość białka może być niższa, niż się spodziewano.
Prezes Piątkowska jest jednak daleka od siania paniki. Radzi poczekać do końca żniw, by móc właściwie oceniać sytuację. Przypomina, że mamy jeszcze zeszłoroczne zapasy — są na poziomie 4,5 mln ton, podczas gdy z reguły są na poziomie 2 mln ton. To skutek zamieszania ze zbożem ukraińskim, o czym więcej można przeczytać TUTAJ.
Co minister Telus chciał osiągnąć?
Rozumiem, że minister Telus dąży do podniesienia ceny zboża na polskim rynku. Jednak wypowiedzi na tak wysokim szczeblu powinny być poparte szczegółowymi danymi dotyczącymi bilansu zbóż. Uważam, że źle się dzieje, gdy ministrowie bawią się w brokerów rynkowych. Poprzednik ministra Telusa popełnił ten błąd, dlatego radziłbym więcej konkretów i ostrożność w wypowiedziach — mówi money.pl Andrzej Gantner.
Przypomnijmy, że 5 kwietnia Henryk Kowalczyk zrezygnował z funkcji ministra rolnictwa i rozwoju. Powodem były kontrowersje związane z importem zboża z Ukrainy. Kowalczyka zastąpił Robert Telus.
Według Gantnera najlepszą drogą do zwiększenia cen jest w obecnej sytuacji zwiększenie zdolności eksportowych dla polskiego zboża i zintensyfikowanie reeksportu zboża ukraińskiego zalegającego w naszych silosach.
O sytuację na rynku zboża oraz ceny pytamy Jakuba Oliprę z Departamentu Analiz Makroekonomicznych Credit Agricole Bank Polska. Zdaniem analityka, choć tegoroczne zbiory zbóż będą tylko nieznacznie niższe niż ubiegłoroczne, to o wiele gorzej wyglądają one pod względem jakości.
Obfite opady występujące w sierpniu nie dość, że utrudniały przeprowadzenie żniw, to istotnie obniżyły jakość ziarna. W konsekwencji część pszenicy, która pierwotnie miała trafić do konsumpcji, będzie musiała zostać przeznaczona na pasze. W efekcie, ze względu na mniejszą krajową podaż pszenicy konsumpcyjnej przy jednoczesnym wzroście podaży pszenicy paszowej, cena pszenicy konsumpcyjnej może w najbliższych miesiącach odchylać się w górę od ceny pszenicy paszowej — mówi money.pl Olipra.
Ceny zboża są stabilne
Zdaniem ekonomisty należy pamiętać, że czynniki lokalne mają ograniczony wpływ na krajowe ceny pszenicy, które determinowane są przede wszystkim przez sytuację na światowym rynku. Jak dodaje, na giełdzie Matif w Paryżu, która ma największe znaczenie dla naszego krajowego rynku, ceny kształtują się na poziomie wyraźnie poniżej poziomów sprzed wybuchu wojny w Ukrainie i nie widać pola do ich silnego wzrostu w najbliższych kwartałach.
Ekspert Credit Agricole zaznacza, że nawet ostatnie wycofanie się przez Rosję z porozumienia zbożowego, jak również rosyjskie ataki na ukraińską infrastrukturę portową na Dunaju, miały tylko przejściowy i ograniczony wpływ na rynek.
W tej sytuacji trudno oczekiwać, aby problemy z jakością krajowego ziarna doprowadziły do silnego wzrostu cen — ceny w kraju nie mogą w istotny sposób odchylać się od ceny światowej, a tam przestrzeń do wzrostu cen jest ograniczona — mów Olipra.
Z prośbą o szerszy komentarz dotyczący problemów zbożowych na polskim rynku zwróciliśmy się do biura prasowego resortu rolnictwa. Poprosiliśmy też o konkrety i liczby w odniesieniu do wypowiedzi ministra Telusa. Do chwili publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl