Wprowadzone w październiku 2020 roku zmiany w Funduszu Alimentacyjnym nie poprawiły sytuacji. Jak wynika z danych pochodzących z samorządów, liczba dzieci korzystających ze wsparcia stale się zmniejsza - pisze "Rzeczpospolita". Spostrzeżenia dziennika potwierdzają przedstawiciele samorządów, z którymi rozmawiali dziennikarze.
- Liczba uprawnionych do świadczeń spada od 2013 roku. Procedura uzyskania wsparcia jest na tyle skomplikowana, a kwoty kryterium w relacji do pensji minimalnej są za niskie - uważa Piotr Grudziński, dyrektor MOPR we Włocławku, cytowany przez "Rp".
Na kryteria przyjęte przy wypłacaniu świadczeń z Fundusz Alimentacyjnego narzekają również matki. Dorota Dworczyk ze stowarzyszenia "Alimenty to nie prezenty" zwraca uwagę w rozmowie z dziennikiem, że powyżej progu dochodowego jest każda matka, która zarabia minimalną krajową.
Co ciekawe, przybywa wciąż dłużników alimentacyjnych. - W minionym roku do naszej bazy dopisanych zostało o 1066 dłużników alimentacyjnych więcej niż w 2019 roku. Było to 25 054 osób - mówi dziennikowi Halina Kochalska, rzecznik prasowy Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor SA.
Przypomnijmy, że od 1 października 2020 roku weszła w życie zasada "złotówka za złotówkę". Osoby przekraczające limit dochodu uprawniający do pobierania świadczenia nadal mogą je otrzymać, ale pomniejszone o kwotę przekroczenia.
Sam limit też uległ zmianie. Od 1 października jest to 900, a nie 800 złotych. Natomiast świadczenia z Funduszu Alimentacyjnego przysługują w wysokości ustalonych alimentów. Z funduszu można otrzymać jednak maksymalnie 500 złotych.
- Dzięki tym zmianom, ponad 30 tys. osób utrzyma lub nabędzie prawo do świadczenia z funduszu alimentacyjnego, które dzisiaj wynosi średnio 411 zł. To istotne wsparcie w przypadku bezskuteczności egzekucji zasądzonych na dzieci alimentów - przekonywała minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg.