- Powołanie nowej amerykańskiej bazy wojskowej w Polsce nie będzie wymagało cięć w liczbie żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Niemczech - powiedziała Kay Bailey Hutchison, ambasador USA przy NATO. Cytowana przez branżowy dziennik Military Times, przedstawicielka administracji Donalda Trumpa po raz pierwszy tak otwarcie mówi o zwiększonej obecności wojsk amerykańskich nad Wisłą, mimo że właściwie temat wciąż jest na etapie wstępnych konsultacji i propozycji.
Nie bez znaczenia jest zapewne fakt, że słowa te padają w czasie, gdy w Warszawie odbywała się współorganizowana z Amerykanami Konferencja Bliskowschodnia. Spotkanie wzbudzało liczne kontrowersje, a decyzja Polski komentowana była jako opowiedzenie się po stronie USA w ich relacjach z krajami arabskimi, a w szczególności z Iranem.
Amerykański dziennik Military Times podkreśla, że Polska jest krajem, który już spełnił priorytety w zakresie wydatków 2 proc. PKB na obronność, co miałoby być dodatkowym argumentem dla Waszyngtonu, przemawiającym za zlokalizowaniem u nas amerykańskiej bazy.
Wielomiliardowy rachunek
"Zasługi" Polski wobec USA są jednak znacznie większe. Nasz rząd jasno wskazuje, że Polska chce być dla Waszyngtonu najbardziej oddanym partnerem. Robi wiele, aby te bliskie relacje stale zacieśniać. Znaczące są choćby nasze wybory dotyczące zakupów wojskowych, na które przeznaczamy milardy złotych.
- Moim zadaniem, jako ministra obrony narodowej, jest to, aby Polska była mocno osadzona w strukturach NATO, a w szczególności silnie współpracowała z amerykańską armią – powiedział w środę, podczas podpisania umowy na dostawę systemu HIMARS, Mariusz Błaszak. To spotkanie zbiegło się w czasie z otwarciem Konferencji Bliskowschodniej w Warszawie.
Za mobilne wyrzutnie HIMARS zapłacimy Amerykanom 414 mln dolarów, czyli ponad 1,5 mld zł. Mają stanowić klucz do wzmocnienia zdolności polskiej armii do odparcia agresji zbrojnej. Eksperci, z którymi rozmawiał money.pl, wskazują jednak na poważne mankamenty tego zakupu.
Przede wszystkim umowa nie obejmuje transferu technologii, nasza zbrojeniówka nie weźmie w projekcie udziału. Ponadto, za każdym razem strzelając rakietami na odległość 300 km, będziemy musieli pytać sojuszników, w co strzelamy, bo nadal nie mamy systemu rozpoznania celów tak odległych. Do wyrzutni dostaniemy około 300 pocisków - 270 o zasięgu 75 km i około 30 dłuższego 300 km zasięgu - te z kolei w intensywnym konflikcie zbrojnym wystarczą na ledwie kilka dni.
Przypomnijmy, że w grze o polski system rakietowy, oprócz amerykańskiego systemu HIMARS firmy Lockheed Martin, był również izraelski Lynx produkowany przez IMI Systems. Tu jednak całość miała zostać zintegrowana przez Polaków.
Do rachunku dorzucamy Patrioty
Podobny problemem mamy z innym prestiżowym zakupem uzbrojenia od USA. Za dwie baterie Patriot zapłacimy 4,75 mld dol., czyli 16 mld zł. Warto zaznaczyć, że MON, jeszcze za czasów Antoniego Macierewicza, obiecywał ich osiem za 30 mld zł.
Wysoka cena to nie jest jedyny problem. W ocenie ekspertów to kolejna umowa, która obejmuje bardzo ograniczony offset, a więc odbije się na naszej zbrojeniówce. Dlaczego? Ponieważ również tu nie ma transferu technologii, o czym pisaliśmy w money.pl.
Zamiast Francuzów Amerykanie
Kolejny przykład? Rząd PiS tuż po przejęciu władzy zrezygnował z francuskich Caracali na rzecz amerykańskich Black Hawków. Koszt jednego śmigłowca wraz z wyposażeniem wynosi ok. 75 mln zł. Cała kwota umowy stanowi 683,4 mln zł brutto. Za budowę maszyn odpowiedzialne są Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu.
Jeśli już przy śmigłowcach jesteśmy, warto zaznaczyć, że z Amerykanami wiąże się również plan rozwoju programu KRUK, czyli zakupu śmigłowców uderzeniowych. Jak zapowiadał w czerwcu 2018 roku szef MON Mariusz Błaszczak, Polska planuje kupić 32 maszyny za ok. 10 mln dol. (ok. 38 mln zł).
Za niekwestionowanego faworyta tego przetargu uchodzi amerykański Apach, ale w grę wchodzi również amerykański AH 1 Viper marki Bell albo europejskie Tigery.
A więc nie tylko Fort Trump
Jeśli wspomnimy dodatkowo o pozyskaniu pierwszych F-16 dla polskich sił lotniczych i dalszej modernizacji w ramach programu "Harpia" – a więc potencjalnych kolejnych zakupach amerykańskich myśliwców - to można założyć, że "rachunek" za amerykańską obecność w kraju znacznie przekroczy zadeklarowane 2 mld dol. (ok. 7,6 mld zł) na "Fort Trump".
Zdaniem komandora Maksymiliana Dury, eksperta wojskowego defence24.pl, polski system obrony traci autonomię. - Jesteśmy właściwie uzależnieni od dostaw amerykańskich rakiet, ich systemów walki, które nie są tożsame z polskimi, a także elementów rozpoznania pola walki powyżej 300 m – wylicza w rozmowie z money.pl.
W jego ocenie to zbyt wielki koszt. - Bazy wojskowe nie dają bezpieczeństwa, jednego dnia są, innego mogą zostać rozwiązane – zaznacza komandor Dura. - Bezpieczeństwo daje właściwie wydatkowane 2 proc. PKB na obronność. Bazy amerykańskie w Polsce nie przyniosą takiego efektu, jak dałaby odpowiednio prowadzona modernizacja polskiej armii. Odpowiednio, czyli w oparciu o polski przemysł, polskie ośrodki naukowe - podkreśla ekspert.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl