Koszty postępującego "rozwodu" amerykańskiej i chińskiej gospodarki mogą do 2030 r. wynieść od nieco poniżej 15 do ponad 45 bln dol. - szacuje firma doradcza Kearney.
Chodzi o systematyczne rozdzielanie obu gospodarek na wszelkich poziomach – od kwestii produkcji, po technologiczne know-how. Najmocniej odczują to Azja i Australia, ale skutki boleśnie dotkną także obu Ameryk oraz Europy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna handlowa pomiędzy USA a Chinami
Wojna handlowa pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami nasila się od kilku lat. Według ekspertów Warsaw Institute, czyli polskiego think tanku zajmującego się geopolityką, stanowi ona przejaw systemowej rywalizacji obu gospodarek o pozycję supermocarstwa, która zdominuje pierwszą połowę XXI wieku.
Zarzewie tego konfliktu sięga prezydentury Donalda Trumpa, który doszedł do władzy w 2016 r., niosąc na sztandarach wyborczych hasła: Make America Great Again i America First. W trakcie kampanii prezydenckiej Trump oskarżał Chiny o drenowanie amerykańskiej gospodarki, a gdy objął urząd, jego administracja zaczęła nakładać na Chiny cła i inne bariery handlowe. Z kolei chiński rząd oskarżył administrację Trumpa o angażowanie się w protekcjonizm.
Obecny prezydent Joe Biden kontynuuje twardą politykę USA w stosunku do Chin. Dążenie do uniezależnienia się od chińskiej gospodarki, która zaopatruje w towary niemal cały świat, nie jest proste. Sytuację dodatkowo skomplikowała najpierw pandemia, a następnie wojna w Ukrainie. Wszystko to wpłynęło na zaburzenie łańcuchów dostaw i spowodowało poważne zakłócenia w światowym handlu.
- Myślenie o oderwaniu się USA czy Europy od Chin jest myśleniem dziewiętnastowiecznym. W międzyczasie gospodarka się zglobalizowała w taki sposób, że mamy do czynienia z jednym globalnym organizmem wytwórczo-produkcyjno-usługowym, który jest tak głęboko powiązany, że jego rozerwanie miałoby wymiar kataklizmu światowego - mówił money.pl w listopadzie minionego roku Krzysztof Domarecki, założyciel i główny akcjonariusz Grupy Selena.
Konflikt amerykańsko-chiński a reszta świata
Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że rozbrat dwóch największych gospodarek świata będzie postępował. Według analityków Kearney proces ten wydaje się nie do zatrzymania i może przebiegać w trzech wariantach: od ograniczonego, przez umiarkowany, po pełny, w którym obok kosztów ekonomicznych pojawia się ryzyko poważnych napięć społecznych, a nawet militarnych.
W zależności od przyjętego wariantu straty tylko dla europejskiej gospodarki w perspektywie 2030 r. mogą sięgnąć wartości odpowiadającej nawet rocznemu PKB dla całej Europy Zachodniej - mówi Krystian Kamyk, partner zarządzający z polskiego oddziału firmy Kearney.
Według Kamyka prawdopodobną konsekwencją ewentualnego zaostrzenia "decouplingu" (określenie tego zjawiska spopularyzowane za czasów prezydentury Donalda Trumpa) będzie spadek wolumenów handlowych i osłabienie wzrostu gospodarczego w krajach rozwijających się, w tym w Polsce.
- Oznaczać to będzie pogorszenie się wyników finansowych firm, a także zwiększenie kosztów produkcji, ponieważ przedsiębiorstwa zmuszone będą do przejścia na mniej wydajne łańcuchy dostaw. W końcu może to prowadzić do wzrostu cen, inflacji i stóp procentowych - tłumaczy Kamyk.
Zdaniem ekspertów, zignorowanie zmiany, jaka dokonuje się w amerykańsko-chińskich relacjach, może oznaczać poważne niebezpieczeństwo, zwłaszcza dla biznesów działających na skalę międzynarodową.
Perspektywa polska
Polska gospodarka nie jest na z góry przegranej pozycji. Według analizy Kearney niektóre rynki mogą skorzystać z przymusowego przesuwania łańcucha dostaw i dywersyfikacji. Polska może potencjalnie stać się atrakcyjną alternatywą dla Chin w sektorze produkcji m.in. dzięki otwartej gospodarce i wysokim pozycjom w rankingach produktywności siły roboczej.
Ponadto analiza Kearney głosi, że stosunkowo dobre środowisko biznesowe i duży rynek wewnętrzny sprzyjać będzie pozycjonowaniu Polski jako partnera w przypadku przymusowej dywersyfikacji łańcuchów dostaw poza Azję. Zaburzone łańcuchy z dużym prawdopodobieństwem odbiją się negatywnie na sektorach nastawionych na eksport, np. branży rolno-spożywczej, gdzie Polska jest jednym z liderów eksportu wśród krajów UE (~6 proc. unijnego eksportu).
- Potencjalne pogorszenie relacji między USA i Chinami powinno mieć pozytywny wpływ na wartość polskiego PKB, ze względu na jego strukturę - uważa Kamyk.
Jak tłumaczy ekspert, polska gospodarka może skorzystać na zmianie światowego paradygmatu dzięki rozwinięciu sektora produkcji, poprawie pozycji eksporterów (ze względu na obniżenie wartości waluty). A także wykorzystaniu silnej pozycji w transporcie (szczególnie drogowym, istotnym w przypadku zmiany łańcucha dostaw i przesunięciu produkcji europejskich firm z Azji do Europy Środkowo-Wschodniej).
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.