W dniu inwazji Rosji na Ukrainę, w czwartek 24 lutego, Anonymous oświadczyli na Twitterze, że wypowiadają agresorowi cybernetyczną wojnę. Od tego czasu grupa hakerów przypisała sobie odpowiedzialność za wyłączenie ważnych rosyjskich stron rządowych, informacyjnych i korporacyjnych oraz wyciek danych z takich firm jak Roskomnadzor czy agencji odpowiedzialnej za cenzurowanie rosyjskich mediów.
Pojawia się jednak pytanie, czy to wszystko jest prawdą? Cytowany przez CNBC Jeremiah Fowler, współzałożyciel firmy Security Discovery, który pracował z badaczami z firmy Website Planet starającymi się zweryfikować twierdzenia grupy, uważa, że informacje przekazywane przez hakerów mogą być prawdziwe. "Anonymous udowodnili, że są bardzo zdolną grupą, której udało się uderzyć w wartościowe cele w Federacji Rosyjskiej" - napisał w raporcie podsumowującym wyniki badań.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Fowler przyznał, że ze 100 przeanalizowanych rosyjskich baz danych 92 zostały skutecznie zaatakowane. Należały one m.in. do sprzedawców detalicznych, rosyjskich dostawców internetu i stron międzyrządowych, w tym Wspólnoty Niepodległych Państw. - Wiele plików usunięto, setki folderów otrzymało nazwy "putin_stop_this_war", a adresy e-mail i dane administracyjne zostały ujawnione — powiedział Fowler.
Anonymous wypowiedzieli Rosji "cybernetyczną wojnę"
Zwrócił uwagę, że jedna ze zhakowanych baz danych zawierała ponad 270 tys. nazwisk i adresów e-mail. - Wiemy na pewno, że hakerzy się do niej dostali. Nie wiadomo jednak, czy dane zostały pobrane i co ewentualnie się z nimi stanie — ocenił. Inne baza miała z kolei zawierać informacje o zabezpieczeniach, wewnętrzne hasła i "bardzo dużą liczbę" tajnych kluczy, które odblokowują zaszyfrowane dane.
Padła strona Gazpromu. "Dla wsparcia Ukrainy"
Jeremiah Fowler przyznał, że śledząc informacje przekazywane przez Anonymous, widać, że zbiegają się one w czasie z wydarzeniami, co pozwala sądzić, że to właśnie oni odpowiadają za ataki.