Zorganizowana z pompą pół roku temu akcja sprowadzenia przez KGHM kilku milionów bezużytecznych maseczek dla personelu medycznego w rzeczywistości była operacją funkcjonariuszy Agencji Wywiadu, którym pomogły firmy stworzone przez oficerów służb amerykańskich i chińskich – ustaliła "Gazeta Wyborcza" po przeprowadzeniu dziennikarskiego śledztwa.
"Cała akcja od początku do końca była prowadzona i chroniona przez polski wywiad" - przekonuje w rozmowie z "GW" jeden z jej informatorów, dobrze znający kulisy operacji.
Wyjaśnia, że KGHM przepłacił za nie niemal trzykrotnie. A dlaczego to koncern kupił maseczki, choć było to zadanie rządu? "W rządzie obawiano się jednak niepowodzenia misji. Dlatego na pośrednika operacji wyznaczony został KGHM, którego prezesem od dwóch lat jest Marcin Chludziński, uważany za człowieka premiera Mateusza Morawieckiego" – czytamy w "GW".
Miedziowy kombinat ani rząd nie ujawnili do dziś, ile kosztował sprzęt, który w kwietniu na Okęciu witał premier. "Tajemnicą handlową" jest nawet rodzaj i ilość ładunku, którym wyładowany był Antonow. Nieoficjalnie wiadomo, że samych maseczek na jego pokładzie znajdować się miało kilka milionów.
Poprosiliśmy KGHM i Agencję Wywiadu o ustosunkowanie się do tych zarzutów. Czekamy na stanowisko.