Zaczęło się od zamiłowania do czytania książek. Później kierował własnym antykwariatem, a od kilku lat prowadzi największy punkt skupu książek używanych w Polsce. To nisza, cały czas niezagospodarowana. Konkurencja? Brak.
Jakub Zapłata prowadzi hurtownię książek używanych. Literaturę z drugiej ręki skupuje od antykwariuszy, którzy zamykają swoje punkty. Chwilę później ma już telefon od kupców zainteresowanych zbiorami książek. Mimo tego, że branża księgarsko-antykwaryczna nie radzi sobie w trakcie pandemii, jego biznes kręci się lepiej niż przed rokiem, zanim pojawiły się pierwsze obostrzenia.
Lokale, w których sortowane są książki, znajdują się m.in. w Warszawie, Łodzi i we Wrocławiu. Odwiedziliśmy ten w stolicy. Drzwi były uchylone i charakterystyczny zapach wiekowych już książek można było wyczuć jeszcze przed wejściem.
Po przekroczeniu progu widok nie jest zaskakujący - na kilku metrach kwadratowych piętrzą się stosy książek. Są ułożone zarówno w wysokie piramidy, jak i leżą ściśnięte w licznych kartonach.
- Te książki przyjechały do nas dzisiaj. Kupców już mamy, za dwa dni już tych książek tutaj nie będzie. Natomiast musimy je jeszcze przejrzeć i zapakować - tłumaczy Jakub Zapłata. Wskazuje na stos obok drzwi. Książki zajmują przestrzeń od podłogi aż po sufit.
Przyjrzałam się szybko tytułom na półkach. Na pierwszy rzut oka wychwyciłam Annę Kareninę autorstwa Lwa Tołstoja oraz zbiór opowiadań Bolesława Prusa. Później wśród tony tytułów udało mi się znaleźć książki takich autorów jak Fiodor Dostojewski, Michaił Bułhakow czy choćby Charles Dickens. Było tego więcej, niestety nie mogłam tam spędzić całego dnia.
Covid ich wzmocnił
Paradoksalnie, choć księgarnie i antykwariaty się zamykają, hurtownia w trakcie pandemii generuje większe zyski. Książki migrują nieustannie, na miejscu sprzedanych pojawiają się nowe, wypełnione literaturą kartony.
- Przed pandemią zdarzało nam się wykupować średnio 2 zbiory miesięcznie - takie po 10-15 tys. sztuk. Jednak w trakcie pandemii liczba ta wzrosła kilkukrotnie. Teraz w ciągu miesiąca mamy średnio 10 zbiorów do przywiezienia - mówi Zapłata.
Po książki jeżdżą do klientów sami. Odkupują je w gigantycznych ilościach, przeliczając na tony. Jak mówi rozmówca - w jednej tonie znajduje się średnio od 3 do 5 tys. książek. Ile płacą za taką ilość? - Nie możemy zdradzić, tajemnica handlowa - mówi z uśmiechem.
Dodaje natomiast, że koszt za tonę książek, po wliczeniu do tego koszów pracy i transportu, wynosi około 1200-1400 zł.
W ciągu miesiąca mają około 20 zapytań o odbiór księgozbiorów. Nie są jednak w stanie odebrać wszystkich książek, bo brakuje im tylu rąk do pracy. W sumie przy hurtowniczym biznesie zatrudnionych jest 15 osób.
- Nasze przychody "covidowe” są kilkukrotnie wyższe od tych "przedcovidowych”. W międzyczasie też podnieśliśmy ceny o około 30 proc., bo mieliśmy dużo zamówień. Póki co chętnych nie brakuje - dodaje rozmówca.
Przywiezione do sortowni książki pakowane są w kartony po co najmniej 50 sztuk. Im więcej książek skupuje klient - tym cena jednostkowa jest niższa. Przy kupnie 50 sztuk zapłacimy 1,60 za książkę - w sumie 80 zł. Natomiast przy 2000 egzemplarzy cena wyniesie 1000 zł - koszt jednej lektury to 0,50 zł.
Siła internetu
Jak opowiada nam Zapłata, wiele antykwariatów zniknęło z mapy Polski w trakcie pandemii. Najwięcej miejsc zostało zlikwidowanych w Warszawie. Koszta za czynsz nie zmalały, a na ulicach ludzi było po prostu mniej i drzwi antykwariatów rzadziej się w ciągu dnia otwierały.
Z kolei prowadzenie hurtowni nie wymaga od Zapłata opłaty za czynsz - przynajmniej w Warszawie. Skorzystali po prostu z wolnych pokojów w prywatnej nieruchomości. To kolejny z czynników, który pozwala im generować większe zyski.
- Niektórzy antykwariusze mieli poodraczane czynsze, ale prędzej czy później trzeba będzie je spłacić, więc część z nich lokale zamknęła. Niektórzy wybrali inną drogę - albo się przebranżowili, albo rozpoczęli sprzedaż przez internet - tłumaczy rozmówca.
I to właśnie za sprawą wirtualnej sprzedaży biznes Zapłaty tak dobrze się kręci. Książki skupuje od upadających antykwariuszy działających stacjonarnie, a zgłaszają się do niego ci, którzy literaturę z drugiej ręki sprzedają na aukcjach internetowych.
- Antykwariaty, jak i księgarnie internetowe, z tego co obserwuję, radzą sobie całkiem nieźle. W trakcie pandemii wiele osób zaczęło też więcej czytać, a tanie książki pochodzą właśnie z antykwariatów - dodaje.
Kupowanie przez internet oszczędza i czas, i - jak w przypadku antykwariatów - pieniądze. Nie naraża nas również na kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Dodatkowo, w dobie ograniczenia wielu usług, książki zaczęły zastępować rozrywkę. Dlatego kupujemy je chętniej.
- Trochę inaczej radzą sobie księgarze. Mają umowę z wydawnictwami i nie kupują dla siebie stosu książek. Zbierają zamówienia na wybrane tytuły i zgłaszają się do wydawnictwa. Nie widzą ich nawet na oczy, bo książki z wydawnictwa wędrują bezpośrednio do odbiorców - tłumaczy rozmówca.
"Chcemy zachować niską cenę"
Zapłata sprzedawał kiedyś książki w antykwariacie, natomiast teraz skupia się tylko na sprzedaży hurtowej. Pojedynczych sztuk z hurtowni nie znajdziemy na Allegro czy innym serwisie sprzedażowym.
- Chcemy zachować niską cenę, tak jak do tej pory. Dlatego nie tworzymy żadnych list książek, szczegółowego grupowania na wydawnictwa itd. To zwiększa koszty pracy i w efekcie cena końcowa idzie do góry. Skupiamy się tylko na hurtowej sprzedaży i naprawdę dobrze to teraz wygląda - ocenia.
Brak konkurencji jest dodatkową korzyścią. Nie ma bowiem drugiej takiej hurtowni w Polsce, która działałaby w kilku miastach oraz oferowała odbiór oraz dowóz książek w całym kraju. Dlatego też nie muszą inwestować w reklamę. Jak mówi Zapłata - utrzymują się głównie z poleceń między antykwariuszami, ale i wrzucają czasem ogłoszenia na OLX czy Marketplace na Facebooku.
- Cały czas monitorujemy rynek. Jeśli ktoś się pojawi, na pewno będziemy o tym wiedzieć. Być może zmieni się to za kilka lat, może wcześniej - dodaje na koniec.