Stało się to, przed czym ostrzegała branża. Dostęp klientów do lekarstw jest trudniejszy, bo placówek jest mniej. Przez reformę z 2017 r. zakładanie nowych lokali stało się znacznie trudniejsze, bo te nie mogą być od siebie oddalone o mniej niż 500 m i nie mogą być rozmieszczone gęściej niż jedna na 3 tys. mieszkańców danej gminy.
Przez ostatnich kilkanaście lat mieliśmy do czynienia z aptecznym boomem. Liczba placówek ogólnodostępnych i punktów aptecznych rosła nieprzerwanie od 2001 do 2017 roku – średnio o 612 rocznie.
Czytaj także: Nowa rzeczywistość w aptekach. A te nie są gotowe
Jak wynika z raportu Grant Thornton, nowelizacja przepisów zakończyła tę dobrą dla branży passę. 2018 rok okazał się pierwszym w historii, w którym placówek ubyło – aż o 458. "To pierwszy od lat spadek ogólnej liczby aptek, co stawia uczestników rynku przed koniecznością sformułowania zupełnie nowej strategii przetrwania i rozwoju" – czytamy w raporcie.
Eksperci Grant Thornton przeanalizowali dane z Krajowego Rejestru Zezwoleń na Prowadzenie Aptek Ogólnodostępnych i Punktów Aptecznych za okres 2001-2018. Wzrost ich liczby był nieprzerwany od początku 2001, a tempo wzrostu swoje maksimum osiągnęło w 2011 r. – przybyło wtedy 1041 aptek.
Tempo przyrostu nieco spowolniło w latach 2012-13 i do 2017 utrzymywało się na poziomie 200-300 aptek rocznie. Aż do roku 2018, czyli pierwszego pełnego roku funkcjonowania "Apteki dla aptekarza". W ubiegłym roku odnotowano historyczny spadek. Z rynku ubyło blisko pół tysiąca placówek, a ich łączna liczba spadła do 14 453 – to najniższy wynik od 2014 roku.
Skrajny 2017
Rok 2017 był dla branży aptecznej rokiem skrajności. W czerwcu przedsiębiorcy uzyskali 155 zezwoleń na ówczesnych zasadach, co było najlepszym wynikiem od 2011 roku. Po rekordowym miesiącu pod względem liczby przyznanych zezwoleń, nastąpił okres silnego ich wygaszania.
Od października 2017 roku rozpoczął się okres 16 miesięcy wyraźnego spadku liczby aptek. Co więcej, liczba zamknięć zaczęła przewyższać liczbę otwarć.
Kto zyska, kto straci? Z mapy zniknie kolejnych 400 aptek
Rynek apteczny w Polsce był bardzo chłonny do 2012 r. Powstawanie nowych miejsc nie wiązało się z problemami już istniejących. Przed 2012 zamykano mniej niż 90 aptek rocznie. Po tym roku rynek zaczął się nasycać i wzrosła liczba zamknięć, co doprowadziło do spowolnienia przeciętnego wzrostu z ponad 1000 do 200-400 placówek w latach 2013-2017.
Zdaniem ekspertów Grant Thornton, należy się spodziewać, że anomalia wywołana nowelizacją wkrótce minie, czyli liczba zamknięć spadnie w okolice liczby otwarć. Po regresie rynek się ustabilizuje lub wróci do umiarkowanego rozwoju.
Jednak w 2019 roku będziemy świadkami walki o terytorium pomiędzy obecnymi uczestnikami rynku – lokalnymi konkurentami. Wygrany może zapewnić sobie spokój na lata, a wykruszą się najsłabsi.
- Przy zachowaniu obecnych trendów, w 2019 roku możemy się spodziewać spadku ogólnej liczby aptek o kolejne 400 podmiotów. Nie oznacza to jednak, że osoby prowadzące obecnie apteki mogą spocząć na laurach i liczyć na stały przyrost klientów – twierdzi cytowany w raporcie Paweł Sobolak, doradca Due diligence w Grant Thornton.
- Nowe przepisy, choć utrudniają zakładanie nowych aptek, będą stymulowały na rynku walkę o terytorium. Obecnie funkcjonujące limity niejednokrotnie zapobiegną powstaniu kolejnej apteki tam, gdzie konkurencja zaprzestanie działalności. W efekcie czego okolicznymi klientami podzielą się apteki, które przetrwają – dodaje Sobolak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl