Odchodzący minister rolnictwa nie ukrywa, że powodem jego odejścia z rządu jest właśnie "piątka dla zwierząt", o której mówi, że jest wymierzona w rolników.
Zapowiada, że rolnicy nie pozostaną dłużni i przy okazji najbliższych wyborów wystawią PiS-owi rachunek za forsowanie ustawy, która likwiduje np. hodowle zwierząt futerkowych i bardzo ogranicza ubój rytualny.
- Wieś jest rozgoryczona, rozczarowana szczególnie, że kilka miesięcy temu obdarzyła zaufaniem, dając zwycięstwo niewielką przewagą Andrzejowi Dudzie, a kilka miesięcy temu zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości. Ta przewaga w Sejmie, to jest w dużej mierze - niektórzy twierdzą, że wyłącznie - dlatego, że polska wieś uwierzyła PiS - powiedział w Polsat News Ardanowski.
Dodał, że nie rozumie, "jak można zrezygnować z wiernego elektoratu. Rolnicy mocno się zawiedli tą ustawą".
Jan Krzysztof Ardanowski wkrótce zostanie zastąpiony w resorcie przez Grzegorza Pudę, dotychczasowego wiceministra funduszy i polityki regionalnej.
Blokada dróg 7 października
Rolnicy nie będą jednak czekać do następnych wyborów, by pokazać rządzącym skalę swojego niezadowolenia. 7 października zapowiadają protesty w całym kraju połączone z blokadą kilkudziesięciu dróg krajowych i wojewódzkich.
Gdy dziennikarka radia Zet zapytała organizatora akcji, Michała Kołodziejczaka z Agrounii, czy protesty będą zgłaszane odpowiednim służbom, ten odparł, że dla protestujących rolników legalność strajków nie jest ważna.
- Ustawa wprowadzana przez posłów PiS, według nas, jest nielegalna, a jest procedowana i my będziemy zachowywać się tak samo – powiedział na antenie Radia Zet.
Formy protestu będą różne. - Niektórzy koordynatorzy chcą wylać obornik, niektórzy wyjechać na drogi traktorami - tłumaczył Kołodziejczak.