W niedzielę rebelianci z HTS, czyli islamistycznej grupy Hajat Tahrir asz-Szam pod wodzą Abu Muhammada al-Dżaulaniego oraz Syryjska Armia Narodowa zajęli stolicę Syrii - Damaszek. Prezydent Baszar al-Asad zbiegł i wraz z rodziną otrzymał azyl w Rosji, która przez lata wspierała jego autorytarne rządy. Tym samym po 24 latach reżim Asada upadł.
Trwający od 2011 roku konflikt zbrojny w Syrii jednak się nie zakończył. Obalenie Asada wywołało bowiem próżnię we władzy. Szereg grup rywalizuje o kontrolę i wpływy w państwie. Walka z reżimem była spoiwem łączącym interesy różnych frakcji, teraz gra o kontrolę - także nad strategicznymi zasobami - zaczyna się na nowo.
Syria jest podzielona. W różnych częściach operują różne siły. Jedno jest pewne: Asad wypadł z układanki syryjskiej - komentuje dla money.pl Jacek Tarociński, analityk w zespole bezpieczeństwa i obronności Ośrodka Studiów Wschodnich.
Zniszczony potencjał
Syria była jednym z ważniejszych producentów ropy rejonu Morza Śródziemnego. Przed konfliktem kraj dysponował znacznymi zasobami, szczególnie w regionach północno-wschodnich, takich jak Deir ez-Zor. Istotne dla władzy były też złoża gazu ziemnego, z głównymi polami w regionach Homs i Palmyra.
Jeszcze w 2010 roku dochody Syrii z handlu ropą stanowiły około 25 proc. przychodów budżetowych kraju oraz 20 proc. wartości eksportu. Większość swojej produkcji kraj wysyłał przede wszystkim do Europy oraz Turcji.
Jednak sankcje nakładane na reżim Baszara al-Asada, a przede wszystkim wojna wewnątrz kraju, doprowadziły do załamania potencjału naftowego. Jeśli jeszcze w 2008 roku Syria produkowała około 406 tys. baryłek dziennie (pojedyncza baryłka zawiera 42 galony amerykańskie, co odpowiada 159 litrom - przyp. red.) to już w 2018 roku produkcja wynosiła zaledwie 24 tys. baryłek. Ostatnie lata to już śladowa ilość. W 2023 było to 135 tys. baryłek, a ostatnie dane z lipca 2024 r. mówią o ok. 95 tys. - wynika z danych Trading Economics.
Pola naftowe stały się cennym łupem dla różnych grup zbrojnych, w tym tzw. Państwa Islamskiego Daesh. Część tego wydobycia wykorzystywana była na własne potrzeby, część trafiała na czarny rynek i służyła finansowaniu organizacji. W szczytowym okresie swojej działalności, islamiści kontrolowali większość pól naftowych we wschodniej Syrii, produkując od 34 tys. do 40 tys. baryłek dziennie.
Z tego też powodu zarówno pola naftowe, jak i infrastruktura stały się celem dla brytyjskich czy amerykańskich samolotów.
Dla przykładu, główne rafinerie Homs i Banias, były wielokrotnie atakowane. W styczniu 2020 roku doszło do uderzenia w podwodne rurociągi przy rafinerii w Banias, co spowodowało poważne uszkodzenia infrastruktury - o czym donosił anglojęzyczny portal "New Arab". Zresztą pozostała sieć rurociągów transportujących ropę i gaz również została poważnie uszkodzona, czy to w wyniku bezpośrednich działań wojennych, czy aktów sabotażu.
Na ten moment Syria nie jest istotnym graczem na rynku ropy, bo od czasu wybuchu wojny domowej produkcja spadła ponad 12-krotnie - wskazuje w rozmowie z money.pl Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
- Syria ma jednak istotny potencjał wydobywczy, a także stania się państwem tranzytowym np. dla gazu i ropy z państw Zatoki - zaznacza ekspert.
Część tego potencjału wykorzystują Kurdowie (SDF - Syryjskie Siły Demokratyczne), którzy kontrolują znaczną część północno-wschodniej Syrii. To w ich rękach znajdują się kluczowe pola naftowe, takie jak al-Omar. Produkcja z tych pól jest wykorzystywana głównie do zaspokajania lokalnych potrzeb oraz finansowania działań kurdyjskich sił.
Trzeba jednak pamiętać, że również ona jest narażona. Tym razem jednak na działania sił tureckich. Kurdowie są uznawani przez Ankarę za terrorystów, a ich status jest kwestią sporną nawet wewnątrz NATO. Wojska amerykańskie były wparciem dla rebeliantów, mają też swoje bazy na teranie Syrii, głównie przy granicy z Irakiem. Prezydent Biden zapowiedział, że zaangażowanie w Syrii będzie podtrzymywane.
- Wydaje się, że Amerykanie dali Turkom wolną rękę do działań przeciwko Kurdom na zachód od Eufratu. Zastrzegli jednocześnie, że na wschód od tej rzeki nie mogą operować - zwraca uwagę Tarociński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Syria ma jednak wciąż istotny potencjał wydobywczy. Może też aspirować do bycia państwem tranzytowym. - Na tej kwestii szczególnie zależeć będzie Turcji, która chce stać się regionalnym hubem energetycznym, więc można podejrzewać, że będzie zainteresowana rozwojem infrastruktury i zaangażowana w stabilizację regionu. Podobną uwagę można poczynić względem państw Zatoki Perskiej, np. Iraku czy Kataru - twierdzi Tymon Pastucha.
Jak zaznacza ekspert PISM, rozwój infrastruktury gazowej nie jest jednak przesądzony w związku z ekspansją LNG, która może stać się bardziej atrakcyjna niż długotrwałe i kapitałochłonne inwestycje w gazociągi. - Powracamy też do kwestii politycznych, na ile stabilna będzie sytuacja w Syrii, by wkalkulować takie inwestycje - zauważa Pastucha.
Oprócz tego konieczny będzie kapitał. Amerykański? Trudno ocenić. Donald Trump z jednej strony przekonywał, że USA nie powinny się dalej angażować w wojnę w Syrii. Z drugiej, kiedy jesienią 2019 r. chwalił się udaną operacją wyeliminowania lidera Państwa Islamskiego Abu Bakra al-Baghdadiego, twierdził, że chce, aby amerykańskie firmy naftowe zarządzały pozostałymi syryjskimi polami naftowymi i gazowymi.
Poważnymi graczami są również Chiny i Indie, które w tym konflikcie pozostają neutralne. Chiński gigant CNPC oraz indyjski koncern ONGC posiadały udziały w syryjskiej firmie Al-Furat Petroleum Company, która przed konfliktem była jednym z największych producentów ropy naftowej w Syrii. Teraz ich działalność jest bardzo ograniczona.
Cios w interesy Rosji
Wstrząs, jaki wywołał upadek Baszara al-Asada, to również cios we wspierające reżim Rosję i Iran. Ich pozycja została osłabiona. Rosjanie wycofują swoje siły i personel z baz wojskowych. Opuszczają też ważny z punktu widzenia strategicznego - port Tartus, będący bazą morką na Morzu Śródziemnym i wycofuje samoloty z baz w głębi Syrii.
Czy Rosjanie w pełni się wycofają z Syrii, to pytanie pozostaje otwarte. Rosja wspierała reżim Asada, ale nie jest wykluczone, że znajdzie porozumienie z którąś z frakcji rebeliantów. Trzeba pamiętać, że nie jest to jednolita grupa. Połączył ich cel obalenia Asada - zaznacza ekspert.
Rosja wykorzystywała swoje kontakty z Asadem do rozwijania własnych interesów. Wśród głównych firm wydobywczych z sektora naftowego w kraju operowały rosyjskie przedsiębiorstwa. W marcu 2021 roku rosyjska firma Capital Limited zawarła kontrakt z syryjskim Ministerstwem Ropy Naftowej i Zasobów Mineralnych na wyłączne prawa do poszukiwania ropy naftowej i gazu na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego, w pasie do granicy syryjsko-libańskiej.
Ale Rosjanie już wcześniej tu działali. Pod koniec 2013 roku rosyjska firma Soyuzneftegaz podpisała umowę z syryjskim rządem na poszukiwanie i eksploatację ropy naftowej oraz gazu. Z powodu wojny nie zdołała wywiązać się z umów i w 2015 roku zaprzestała działalności w Syrii. Jednak cztery lata później dwie kolejne rosyjskie firmy, Mercury LLC i Velada LLC podjęły się poszukiwań i wydobycia surowców w Syrii.
- Na pewno obecne wydarzenia ograniczą wpływy rosyjskich firm wydobywczych w Syrii, które były zainteresowane inwestowaniem tam i pozyskiwały w Syrii od reżimu Asada lukratywne praw do wydobycia - podsumowuje Tymon Pastucha, analityk PISM.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl