Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza". Czytamy w niej o planie austriackiego rządu na walkę z bezrobociem. Chce on bowiem przeprowadzić ciekawy eksperyment społeczno-ekonomiczny. Partnerem badania jest Uniwersytet Oksfordzki.
Wszystko ma się dziać w Marienthal - niegdyś robotniczej miejscowości, dziś dotkniętej sporym bezrobociem. Aż 20 proc. mieszkańców nie ma pracy przynajmniej od roku. Na czym ma polegać eksperyment? Około 150 osób otrzyma bezwarunkową gwarancję zatrudnienia.
Wystarczy zgłosić się do eksperymentu, by dostać gwarancję zatrudnienia w sektorze prywatnym. Jeśli etatów zabraknie, to władza ma pomóc je stworzyć.
Uczestnicy przejdą 2 miesiące szkolenia oraz będą mieli w tym czasie zapewnioną opiekę lekarską, psychologiczną oraz pomoc doradców zawodowych. Po przygotowaniu merytorycznym podejmą pracę w najbardziej odpowiedniej dla nich branży.
Eksperyment ma kosztować ponad 7 mln euro. Po co to wszystko? Zdaniem autorów badania, bezrobocie niesie za sobą nie tylko koszty ekonomiczne (na przykład konieczność wypłacania zasiłków), ale również społeczne. Ludzie nie chcą wychodzić z domu, wstydzą się tego, że nie mają pracy.
Koszty mają się więc częściowo zwrócić. Po pierwsze, za sprawą płaconych przez uczestników podatków. Po drugie zaś, dzięki podjęciu przez nich pracy nie trzeba im będzie wypłacać zasiłków. Być może znikną też koszty społeczne, ponoszone przez mieszkańców Marienthal.
Koncepcja bezwarunkowej gwarancji zatrudnienia do złudzenia przypomina bezwarunkowy dochód podstawowy. Badania na ten temat były już prowadzone na przykład w Finlandii, ale spektakularnych efektów nie przyniosły.