Wydawało się, że auta na minuty to pomysł, który nie ma prawa się nie udać. W największych polskich miastach z powodzeniem działa kilka firm, auta niektórych można znaleźć wręcz na każdym rogu.
Przykład niemieckiego Innogy Go dowiódł, że w biznesie nic nie jest dane na zawsze i niekiedy szczegóły decydują o tym, że jednaj formie się uda, a druga musi się wycofać (przed kilkoma tygodniami elektryczne auta od Innogy zniknęły z warszawskich ulic).
Fiasko niemieckiego koncernu energetycznego nie zniechęca innych, którzy myślą o wejściu w podobny biznes. Pomysłowością popisują się Czesi z HoppyGo. Nad Wełtawa okazało się to strzałem w dziesiątkę – relacjonuje "Rzeczpospolita", więc dlaczego nie miałoby udać się w Polsce?
A o co chodzi? Rzecz w tym, że aplikacja HoppyGo łączy właścicieli pojazdów z osobami, które potrzebują wynająć samochód. W ten sposób można zarabiać na udostępnianiu swojego auta. A biorąc pod uwagę, że szacuje się, że prywatne samochody są nieużywane przez 95 proc. czasu, to gra może się okazać warta świeczki.
Firma zapewnia, że dla właścicieli aut to bezpieczne, bo samochody są ubezpieczone w czasie trwania wypożyczenia.
Ile to ma kosztować? "Rz" wylicza, że np. wypożyczenie na trzy dni Audi z 2008 roku z limitem przejazdu 600 km (powyżej limitu każdy kolejny kilometr jest płatny 50 groszy) kosztuje 105 zł. Serwis pobiera 10 proc. prowizji.