16 lipca ratownicy TOPR zostali wezwani do nietypowego zdarzenia. Pod 112 zadzwonił mężczyzna i zgłosił, że został zaatakowany gazem pieprzowym podczas wspinaczki na Giewont. Teraz poszkodowany — Dariusz Chowaniec — zrelacjonował całe zdarzenie serwisowi 24tp.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co wydarzyło się na Giewoncie?
Jak relacjonuje serwis, mężczyzna około godziny 13 dotarł na szczyt Giewontu. Jak twierdzi pan Dariusz — miał w kieszeni włączonego iPhone'a z muzyką ustawioną na połowę głośności, a na samym wierzchołku panował gwar, ponieważ było tam około 20-30 osób.
Z relacji Dariusz Chowańca wynika, że jedna z turystek miała zwrócić mu uwagę, że jest to teren Tatrzańskiego Parku Narodowego i muzyka jej przeszkadza. Mężczyzna twierdzi, że bardzo kulturalnie odpowiedział, że jest zmęczony, bo właśnie wbiegł na szczyt, ale zaraz ściszy.
Mieszkaniec Nowego Targu zaznacza, że był bardzo kulturalny, ale mimo to kobieta oraz dwóch mężczyzn wdało się z nim w utarczkę słowną. Na zaczepkę jednego z mężczyzn pan Dariusz odpowiedział, że jest gotów zejść ze szczytu na przełęcz i "rozwiązać" spór w walce wręcz.
W tym momencie on zbliżył się do mnie, wyciągnął gaz i zaczął nim pryskać mi po twarzy i po klatce piersiowej — relacjonuje w rozmowie z 24tp.pl Dariusz Chowaniec.
Jak dodaje, próbował sam zejść z wierzchołka, aby nie wzywać ratowników TOPR. Jednak z powodu problemów z oczami, które cały czas łzawiły, było to bardzo trudne. Ostatecznie więc mężczyzna postanowił wezwać ratowników TOPR, bo uznał, że nie ma szans na samodzielne zejście. Ratownicy przylecieli helikopterem i udzielili pomocy mężczyźnie. Następnie helikopter przetransportował poszkodowanego do szpitala w Zakopanem, gdzie czekała na niego policja, której złożył wyjaśnienia.
Mandat dla poszkodowanego na Giewoncie
Poszkodowany w rozmowie z 24tp.pl opowiada, że w czasie ataku gazem czuł, jakby jego życie było zagrożone, ale nie będzie składał oficjalnego zawiadomienia o przestępstwie.
Uważam, że karma wraca, i tak będzie w przypadku tego napastnika. Nie ma sensu ciągnąć tej sprawy. Po górach chodzę od 30 lat. Tatry są moją pasją, nigdy nie miałem do czynienia z taką agresją. Może tylko w schroniskach czasem zdarzają się różne incydenty, ale ich autorami są turyści pod wpływem alkoholu — komentuje poszkodowany w rozmowie z 24tp.pl
Na tym się jednak skutki pechowej wyprawy na Giewont nie kończą. Na sam koniec Dariusz Chowaniec został ukarany mandatem w wysokości 100 zł przez Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego za głośne słuchanie muzyki.